Premier Shinzo Abe już cały ubiegły rok jeździł po świecie i namawiał przywódców innych państw do inwestowania w atom w wydaniu japońskim. Po tragedii w Fukushimie z atomu zrezygnowały m.in. Niemcy. A nieudane próby zmiany polityki wobec atomu w samej Japonii, podejmowane na początku roku przez antynuklearną opozycję na początku roku, doprowadziły Abego do wniosku, że to idealny moment, by ogłosić swoją strategię dla kraju. 25 lutego 2014 r. przyjęto nowy plan energetyczny, który zakłada powrót do stanu sprzed marca 2011. Siłownie atomowe mają być stopniowo restartowane.

Atom to teoretycznie najbardziej efektywne źródło energii. Niestety, nawet minimalne błędy popełniane podczas obsługi takich elektrowni mogą mieć katastrofalne skutki. 80 tys. Japończyków wciąż nie może wrócić na skażone tereny wokół Fukushimy. Ponowne uruchamianie elektrowni atomowych, o których mówi rządowy plan, ma być opatrzone odpowiednimi środkami bezpieczeństwa. Powołano specjalną agencję, która sprawdzi, czy wszelkie normy bezpieczeństwa zostały spełnione. Agencja ma być teoretycznie niezależna od rządu, ale awaria w Fukushimie pokazała, jak wielka może być skala systemu amakudari, japońskich synekur i szemranych interesów.

A awarie w Fukushimie wciąż się powtarzają. W dniu, gdy podpisano nowy plan energetyczny, doszło do kolejnego incydentu, tym razem związanego z procesem usuwania prętów radioaktywnych, który trzeba było opóźnić. Znowu zawinił człowiek. Mimo to japońscy prokuratorzy zaszokowali opinię publiczną, zamykając postępowanie w sprawie Fukushimy bez wskazania winnych zaniedbań. Według postępowania sądowego nikt w wyniku szeregu awarii w elektrowni atomowej nie zginął, ale według statystyk 1656 mieszkańców samej Fukushimy zmarło w wyniku stresu spowodowanego przez katastrofę. To więcej niż liczba ofiar trzęsienia ziemi i tsunami (1607 osób).

Rząd widzi jednak inne liczby, z których nie wynika, że każdy kolejny miesiąc bez atomu oznacza pogłębienie rekordowego deficytu handlu zagranicznego. Japonia musi bowiem importować gaz, by wyrównywać brak 1/3 zasobów energetycznych (50 elektrowni atomowych pokrywało 30 proc. zapotrzebowania kraju na energię).

—Rafał Tomański