Zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa IEO, obecna polityka rządu opóźnia o kilka lat rozwój rynku energetyki obywatelskiej i nie wdraża przyjętego przed czterema laty celu w zakresie mikroinstalacji OZE. Według tamtych założeń liczba prosumentów, czyli wytwarzających energię i ciepło na własny użytek, miała do 2020 r. wzrosnąć do 2,5 mln osób, dysponujących 1,9 GW mocy elektrycznej i 23 GW cieplnej.
Alternatywny wariant
– Nasze szacunki dotyczące wzrostu wartości rynku mikroinstalacji OZE do 2020 r. są nadal możliwe do zrealizowania. Rozważyć jednak trzeba wariant alternatywny tworzenia tego rynku – mówi Wiśniewski.
Uważa, że skutkiem zignorowania inicjatyw obywatelskich w zakresie mikroinstalacji mogą być wyższe rachunki za prąd np. dla podmiejskich odbiorców indywidualnych i rolników.
– Ludzie zirytowani tym faktem będą dalej rozwijać produkcję energii i ciepła na własne potrzeby. W efekcie wkrótce będą technologicznie przygotowani oraz – wobec ograniczeń w zakresie sprzedaży nadwyżek – silnie ekonomicznie i mentalnie zmotywowani do całkowitego odłączania się od sieci ogólnokrajowej – przestrzega Wiśniewski.
Potrzebne wsparcie
Ekspert EY uważa z kolei, że wejście w życie nowych regulacji wyzwoli potężny impuls dla rozwoju branży. Ale zastrzega, że jeśli wprowadzenie tych przepisów się opóźni, to kluczowe znaczenie dla prosumentów będzie miał dalszy spadek kosztów inwestycji lub wprowadzenie preferencyjnych kredytów przez NFOŚiGW, ale ich wpływ będzie prawdopodobnie dużo mniejszy.
Jak wylicza EY, rynek mikroinstalacji produkujących samą energię, np. wiatraki i fotowoltaika, jest dziś wart ok. 400 mln zł. Kilkukrotnie większy jest rynek źródeł wytwarzających ciepło, np. kolektory słoneczne. Ich łączną wartość IEO szacuje na 4,5 mld zł.