Obecnie Irak pompuje o połowę więcej ropy aniżeli cztery lata temu. W lutym irackie wydobycie wyniosło średnio 3,6 mln baryłek dziennie czyli więcej niż w rekordowym dotąd 1979 r (3,5 mln). To efekt miliardowych inwestycji w poszukiwania i wydobycie największych graczy na rynku: ExxonMobil, Shell'a, BP.
Jednak iracki rząd nie modernizuje infrastruktury do przesyłu surowca z miejsc wydobycia na tankowce, zwraca uwagę The Wall Street Journal. Dlatego nawet najmniejsza awaria grozi wstrzymaniem przez koncerny wydobycia. Do tego dochodzą napady na nafciarzy, powszechna korupcja i biurokracja irackiej administracji.
Tymczasem świat już przyzwyczaił się do stale rosnących dostaw z Iraku. Wraz z boomem łupkowym w USA oraz bogatymi w ropę piaskami w Kanadzie; rosnące irackie wydobycie pomogło stabilizować ceny. Szczególnie w okresie walk w Syrii i Libii.
Według prognoz IEA (Międzynarodowa Agencja Energetyczna), w ciągu najbliższych 20 lat Irak będzie miała największy udział we wzroście światowej produkcji ropy. Do 2035 r kraj będzie pompował do 8 mln baryłek/dzień. Jeżeli jednak takiego wydobycia nie osiągnie, to ceny pójdą w górę o ok. 10 proc..
Wzrost wydobycia w Iraku jest niezwykle ważny dla Bagdadu. Eksport ropy daje irackiemu budżetowi 90 proc. dochodów i decyduje o stabilizacji sytuacji w kraju. Jednak koncerny mają coraz mniej cierpliwości do irackiej korupcji i biurokracji, przez które rosną wydatki a spada wydajność; sprowadzony sprzęt tygodniami czeka w porcie na odprawę, a każda sprawa jest nieudolnie i ślamazarnie prowadzona.