- Podliczmy: 55 mld dol. Gazprom musi pożyczyć na rynku, bo nie ma tyle wolnych środków. Załóżmy, że koncern pożyczył je na 5 proc. i 30 lat. Czyli że samych procentów koncern zapłaci 40 mld dol. a cała spłata kredytu zamknie się kwotą 95 mld dol. Zakładam optymistycznie, że zysk ze sprzedaży gazu do Chin będzie równy temu, który Gazprom ma z europejskiego rynku i Rosji. A to jest 15 proc. od obrotów. Mając na uwadze, że cały kontrakt opiewa na 400 mld dol. otrzymujemy, że strata netto od „transakcji stulecia" wyniesie 35 mld dol. - cytuje Niemcowa agencja Unian.
Opozycjonista i ekonomista prognozuje, że niebawem Gazprom zostanie zwolniony z podatków, w tym z płacenia do budżetu ceł eksportowych, by poradzić sobie z chińską inwestycją.
- Niebawem zobaczycie głównych beneficjentów tego kontraktu: Rotenbergów (bracia-judocy i biznesmeni, przyjaciele Putina - red.) i Monasyra (miliarder bliski Kremlowi). To stali podwykonawcy Gazpromu, którzy bogacą się budując gazociągi 5-7 razy drożej od firm europejskich. Oczekuję też podniesienia stawek za gaz na rynku rosyjskim, by Gazprom mógł częściowo choć pokryć swoje straty - dodał i przypomniał, że umowę podpisały dwa państwowe koncerny, w obecności dwóch prezydentów więc nie może być mowy o „tajemnicy handlowej". Chyba, że cena sprzedaży jest niekorzystna i lepiej jej nie podawać. Jego zdaniem cena to 350,8 dol. brutto.
Niemcow przypomniał, że gdy państwowy paliwowy Rosneft podpisał 20 letni kontrakt na dostawy 300 mln ton ropy do Chin to cena dostaw został podana do publicznej wiadomości.