– Ideę prosumenckości, czyli wytwarzania energii i ciepła na własny użytek, zagubiono w toku prac nad opracowywaniem szczegółów programu wsparcia dla tych źródeł przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – twierdzi Katarzyna Motak, prezes Związku Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej.
– Wszystkie dotąd złożone przez samorządy wnioski (to jedyna dostępna dziś ścieżka starania się o pieniądze z programu – red.) to prośby o dotacje na panele fotowoltaiczne, czyli źródła energii, a nie na instalacje łączące produkcję ciepła i prądu. Co więcej, prosumenci mają ograniczony dostęp do przeznaczonych na pilotaż środków – wskazuje Motak.
Chodzi o to, że nie wszystkie jednostki samorządu są zainteresowane udziałem w programie NFOŚiGW. Jak wynika z informacji uzyskanych w funduszu, o pieniądze starają się na razie trzy gminy, które chcą wsparcia dla 900 mikroinstalacji solarnych na łączną kwotę 27,7 mln zł. Przy czym liczba wniosków nie wzrosła w stosunku do stanu z pierwszego tygodnia po uruchomieniu naboru 26 maja.
– Na razie mamy wiele zapytań dotyczących programu, przeprowadziliśmy szkolenie dla wnioskodawców i wiemy, że wiele gmin przygotowuje się do złożenia wniosku. Ale wiąże się to z koniecznością wypromowania przez samorządy „Prosumenta" na własnym terenie i przyciągnięcia zainteresowanych. Złożenie wniosku o dofinansowanie jest zwieńczeniem długiego procesu na szczeblu lokalnym – zauważa Jan Ruszkowski z NFOŚiGW.
Dostęp przeciętnego Kowalskiego nie zwiększy się znacząco nawet po uruchomieniu drugiej ścieżki starania się o dofinansowanie przez wojewódzkie oddziały funduszu.