W poniedziałek w Brukseli rusza kolejna runda negocjacyjna dotycząca TTIP, czyli transatlantyckiego porozumienia o handlu i inwestycjach. Ta historyczna umowa ma zbliżyć oba regiony pod względem gospodarczym nie tylko poprzez zniesienie ostatnich ceł, ale też innych utrudnień dla towarów, usług i inwestycji.
W okresie kryzysu na Ukrainie coraz ważniejszym tematem negocjacji staje się energia. Amerykanie chronią swoje zasoby ropy i gazu z łupków, w których wydobycie inwestowali w ostatnich latach i które dają im bezpieczeństwo dostaw i przewagę konkurencyjną poprzez niskie ceny energii. Każdy amerykański producent chcący sprzedawać surowce energetyczne poza granicami USA, musi dostać pozwolenie od agencji federalnej. Waszyngton na razie nie chce tego zmieniać mimo presji ze strony Unii. Jak pisaliśmy, pod koniec czerwca rząd Baracka Obamy wydał dwóm firmom z Teksasu zgodę na eksport ultralekkiej ropy. – Naciskamy na zniesienie wszelkich restrykcji w eksporcie surowców energetycznych – mówi nieoficjalnie unijny dyplomata. – Jeśli mamy podpisywać porozumienie o wolnym handlu, to musi być ono kompletne – podkreślił.
Stronie europejskiej zależy jednak, żeby energia i surowce stały się przedmiotem osobnego rozdziału nowej umowy. – Jest powód, żeby traktować je odrębnie, bo obejmują wiele szczegółowych typowych tylko dla tej dziedziny tematów, jak choćby tranzyt czy dostęp do rurociągów – tłumaczy dyplomata. UE liczy także na efekt demonstracji. Jeśli osobny rozdział energetyczny znajdzie się w umowie z USA, to będzie można tę regułę rozciągnąć na umowy o wolnym handlu z innymi krajami i rejonami świata. – Na razie Amerykanie nie dali ostatecznej odpowiedzi – mówi dyplomata.
Energia to nie jedyny obszar negocjacji budzący kontrowersje. USA są także niechętne wpisywaniu usług finansowych do TTIP. To znaczy chciałyby dostępu do unijnego rynku dla swoich instytucji finansowych, ale nie zgadzają się na współpracę regulacyjną z UE w tym zakresie.
Komisja Europejska szacuje korzyści TTIP dla Europy na 120 mld euro rocznie, co stanowi 0,5 proc. unijnego PKB. Skorzystać powinna także Polska, której eksport do USA stawia nas na 13. miejscu w UE. Notujemy z Amerykanami nadwyżkę handlową na poziomie 112 mln euro, a 8 proc. naszego eksportu idzie właśnie na ten rynek. Polska eksportuje do USA głównie wyposażenie samolotów, drewniane meble, komponenty telefonów komórkowych oraz żywność. Ale wspomniane wcześniej liczby nie obejmują naszego uczestnictwa w łańcuchu dostawców, z którego na samym końcu wyłania się produkt wysyłany do USA. I tak np. 40 procent części samochodowych produkowanych w naszym kraju jest potem wysyłanych do Niemiec i znajduje się w niemieckich samochodach, chętnie kupowanych przez Amerykanów.