- Serbia otrzymuje z Rosji mniej gazu o 28 proc. - poinformował serbski minister przemysłu i energetyki Aleksander Antic. Według niego Belgrad jest winny Moskwie 224 mln dol. W tym 189,2 mln dol. to dług za tegoroczne dostawy a reszta 34,8 mln dol. - z gaz otrzymany w latach 1995-2001.
- W ostatnim tygodniu Gazprom Eksport zmniejszył dostawy o 28 proc. Ale cały ten czas w kraju wszystko pracuje normalnie, dzięki produkcji krajowej oraz zapasom z magazynów podziemnych Banatckij Dwor - cytuje ministra agencja Nowosti.
Serbski operator Sierbiagaz dostaje paliwo z Rosji przez pośrednika - Jugorosgaz i to właśnie on zalega Rosjanom już 224 mln dol. Co paradoksalne - w spółce pośredniczącej połowę udziałów należy do Gazpromu. Jest to sytuacja podobna do tej, która była na Ukrainie przed konfliktem w styczniu-lutym 2009 r., gdy kraj dostawał rosyjski gaz na pośrednictwem RosUkrEnergo - spółki Gazpromu i oligarchy Dmytro Firtasza.
Serbski minister zapewnia, że strony intensywnie rozmawiają. Serbia jest prawie z w 100 proc. zależna od rosyjskiego gazu. Serbowie proponują zwrot długów częściowo w postaci aktywów koncernu PetroChemia.
Do niedawna Serbia cieszyła się w Rosji specjalnymi przywilejami, jako ważny europejski sojusznik. Gazprom zaczął robić trudności po tym, kiedy we wrześniu Serbia - aspirująca do członkostwa w Unii, przyłączyła się do Bułgarii i wstrzymała na swoim terenie budowę South Stream. KE zarzuca projektowi Gazpromu, niezgodność z unijnym prawem energetycznym.