Przeciwko pracom poszukiwawczym protestowali przedstawiciele lokalnego rządu i mieszkańcy Wysp kanaryjskich. Jednak władze w Madrycie uznały, że zasoby ropy i gazu pod dnem morskim mogą być na tyle duże, że hiszpańska gospodarka nie może pozwolić sobie na ich nieeksploatowanie.
Wiercenia będą trwały dwa miesiące - poinformował Repsol. Z pływającej platformy "Rowan Renaissance" technicy wwiercą się na głębokość w sumie 3 km w dno morskie.
Pod wyspami Lanzarote i Fuerteventura znajdują się pokaźne złoża ropy - twierdzą eksperci hiszpańskiego koncernu Repsol. Przez 30 lat dzienne wydobycie z tych złóż może być nawet na poziomie 100 - 150 tys. baryłek, to 10 procent całego zużycia ropy w Hiszpanii i dokładnie tyle ile ten kraj obecnie importuje.
Ekolodzy i przedstawiciele przemysłu turystycznego oraz lokalni mieszkańcy obawiają się wypadków, np. wycieku ropy, zanieczyszczenia środowiska oraz wody pitnej, a przez to zniszczenie lokalnego przemysłu turystycznego. Obie wyspy zostały wpisane na listę Unesco jako rezerwaty biosfery i zdaniem obrońców są pod szczególna ochroną.
Zwolennicy wydobycia z kolei podkreślają, że dla dotkniętej kryzysem hiszpańskiej gospodarki to może być życiodajny "zastrzyk" pieniędzy. Prace wydobywcze dadzą od 3 do 5 tys. nowych miejsc pracy. To niebagatelny argument za rozpoczęciem prac, tym bardziej, że na wyspach bezrobocie sięga 35 proc.