Poszukiwania ropy i gazu z łupków nie rozwijają się tak jak pierwotnie planowano. - Nie da się ukryć, że dziś prawie wszyscy są nimi w jakimś stopniu rozczarowani – mówi Paweł Poprawa, ekspert Instytutu Studiów Energetycznych oraz pracownik Akademii Górniczo-Hutniczej. Dodaje, że główni gracze wycofują się z rynku. Dziś z zagranicznych koncernów pozostał tylko Chevron oraz ConocoPhilips. Wkrótce jednak i oni mogą opuścić nasz kraj.
– Polskie koncesje w dość bogatym portfelu zagranicznych koncernów ważą mało. Biorąc pod uwagę spadające ceny surowców oraz koncentrację tych podmiotów na najbardziej perspektywicznych rynkach na świecie nie można wykluczyć, że wycofają się z łupkowych projektów nad Wisłą – twierdzi Poprawa. Jego zdaniem mniejsze zagraniczne firmy mają z kolei coraz większe problemy z pozyskiwaniem finansowania. Przyczyniła się do tego m.in. taniejąca ropa naftowa, która spowodowała istotny spadek opłacalności inwestycji poszukiwawczo-wydobywczych. W tej sytuacji o polskie łupki w zasadzie walczyć będą głównie państwowe koncerny PGNiG i PKN Orlen.
- W mojej ocenie obecnie potrzeba jeszcze co najmniej pięciu lat intensywnych poszukiwań, aby myśleć o ewentualnym rozpoczęciu komercyjnego wydobycia gazu lub ropy z łupków, chociaż i ta prognoza może okazać się zbyt optymistyczna – uważa Poprawa. Informuje, że do dziś wykonano zaledwie kilka pełnowartościowych odwiertów poziomych wraz z zabiegami szczelinowania hydraulicznego, które pozwalają wyciągnąć istotne wnioski z dotychczasowych poszukiwań. Co więcej tylko w jednym z nich otrzymano istotny przepływ surowca, bo na poziomie 30 proc. tego, co jest potrzebne, aby myśleć o przemysłowym wydobyciu. Odpowiednie zasoby, technologia i pieniądze to jednak nie wszystko. W Polsce musi dodatkowo dojść do istotnego ograniczenia obecnie funkcjonujących barier administracyjnych. – Długotrwałość i żmudność uzyskiwania różnych pozwoleń na prowadzenie łupkowych poszukiwań, to ciągle podstawowy problem w naszym kraju – mówi Poprawa.