Gazprom i Uzbeknieftiegaz podpisały kontrakt na dostawy gazu z Uzbekistanu do Rosji pod koniec 2015 r., ale jego szczegóły Gazprom podał dopiero teraz, w prospekcie do nowej emisji swoich euroobligacji. Rosjanie kupią w tym roku z Uzbekistanu 4 mld m sześc. gazu, czyli mniej więcej tyle, ile rocznie sprzedają np. Austrii. Koncern nie podał, po ile kupi gaz, ale będzie to kwota dużo niższa od tej, za którą sprzedaje na rynku unijnym.
Właśnie cena gazu stała się przyczyną konfliktu Gazpromu z turkmeńskim operatorem krajowym Turkmengaz. Według kontraktu z 2010 r. Rosjanie płacili ok. 240 dol./1000 m sześc., czyli o ponad połowę taniej, niż sprzedawali w tamtych latach np. Polsce i Litwie.
Wielkość obowiązkowa do odebrania, zgodnie z warunkiem „bierz lub płać" (ten sam warunek Gazprom stosuje w kontraktach z krajami Unii), to 10 mld m sześc. rocznie.
Po spadku cen ropy, a co za tym idzie – cen rosyjskiego gazu, Gazprom przestał być zadowolony z tego, po ile kupuje turkmeńskie paliwo. W styczniu 2015 r. jednostronnie zdecydował, że będzie płacił mniej, czyli tyle, ile mu w danym momencie pasuje. W lipcu 2015 r. turkmeński resort ropy i gazu podał, że w wyniku obniżenia przez Gazprom ceny gazu z Turkmenistanu Aszchabad stracił już ok. 400 mln dol. – i zerwał kontrakt. Rosjanie zareagowali pozwem do arbitrażu w Sztokholmie.
Turkmeni mają czwarte co do wielkości zasoby gazu na świecie. Do Chin już eksportują ok. 65 mld m sześc., czyli blisko dwa razy tyle, ile od 2019 r. będzie do Chin przesyłał Gazprom.