Najwięcej emocji budzą rygorystyczne propozycje Brukseli zmian w energetyce związane z dekarbonizacją gospodarki. Chodzi tu m.in. o projekty dyrektyw i rozporządzeń z tzw. pakietu zimowego, o którym Krzysztof Tchórzewski mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej".
Zapisy do odrzucenia
– Polski rząd nie powinien przyjąć ich w zaproponowanym brzmieniu – podkreśla Herbert L. Gabryś, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej. Zgadza się z tu ministrem, który chce kwestionować wprowadzenie limitu emisji 550 kg CO2/MWh, co wyeliminuje energetykę z węgla brunatnego i uniemożliwi budowanie siłowni na węgiel kamienny.
Ekspert nie zgadza się z próbą przejęcia uprawnień charakterystycznych dla rynku krajowego przez Unię, np. w zakresie bilansowania mocy przygranicznych. – Takie podejście ma wadę. Inwestycja w elektrowni Dolna Odra w Szczecinie nie będzie możliwa, bo teoretycznie niedobory mocy mógłby wyeliminować większy import z Niemiec. Tyle że w północnych landach pracują wiatraki, które nie zawsze są w stanie obsłużyć oba kraje – argumentuje Gabryś.
KIG krytykuje też „szantaż finansowy", polegający na karaniu państwa nie jednorazowo, ale do czasu uzupełnienia ubytków w zakresie realizacji celu OZE na 2020 r. do deklarowanego poziomu.
– Cieszę się, że przedstawiciele rządu w końcu otwarcie mówią o problemach i zagrożeniach, z którymi boryka się energetyka – zaznacza prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej. Ale podkreśla, że nie ma bezbolesnej recepty na bolączki. Najgorszym wyjściem byłoby dryfowanie w kierunku wykluczenia z UE. Zwraca przy tym uwagę na małą aktywność naszych polityków i lobbystów, także przy rozmowach o kształcie projektów pakietu zimowego. – Łatwiej jest negocjować przed wprowadzeniem takich zapisów niż zabiegać o ich wykreślenie. Zwłaszcza że niewiele krajów chce „umierać za węgiel" – argumentuje.