Buzek: brak zgody na neutralność klimatyczną będzie Polskę słono kosztować

Bruksela ma prawo zapytać, czy w końcu wychodzimy z węgla, czy dalej chcemy go kopać – mówi były premier Jerzy Buzek w rozmowie z Barbarą Oksińską.

Publikacja: 02.03.2021 07:14

Buzek: brak zgody na neutralność klimatyczną będzie Polskę słono kosztować

Foto: prof. Jerzy Buzek, Fot. pamedia.pl

Mamy wreszcie politykę energetyczną państwa do 2040 r. Ekolodzy mówią, że jest ona zbyt węglowa, górnicy, że zbyt zielona, a część polityków obawia się uzależnienia od rosyjskiego gazu. A pana zdaniem – czy obraliśmy dobre kierunki transformacji energetyki?
Uważam, że wybraliśmy jedyne możliwe kierunki, tzn. rozwój energetyki odnawialnej przy zagwarantowaniu bezpieczeństwa energetycznego. To wszystko powinno prowadzić do obniżenia cen energii elektrycznej, które dziś mamy najwyższe w Unii Europejskiej, bo opieramy produkcję głównie na węglu. Ja się nie dziwię ekologom, bo jesteśmy w stosunku do innych krajów europejskich zapóźnieni, i to nas bardzo dużo kosztuje – zdrowia i pieniędzy. Nic więc dziwnego, że jest nacisk na przyspieszenie transformacji. Ale z drugiej strony nie dziwię się też górnikom. Przecież jeszcze niedawno mówiono im, że Polska węglem stoi i jest to koło zamachowe polskiej gospodarki. To obecni rządzący mówili, że mamy węgla na 200 lat i nie zrezygnujemy z niego nigdy. Gdy więc nagle rządzący ogłaszają wychodzenie z węgla, to górnicy zastanawiają się, kiedy mówi się im prawdę. Trzeba umieć z nimi rozsądnie, uczciwie rozmawiać. Te obawy z obu stron są dla mnie absolutnie do pogodzenia. I tym bardziej jest do rozwiązania problem zaopatrzenia Polski w gaz.

No właśnie – czy grozi nam utrata bezpieczeństwa w tym obszarze?
Jeszcze parę lat temu nie mieliśmy ani znowelizowanej dyrektywy gazowej, ani rozporządzeń o bezpieczeństwie dostaw gazu. One kompletnie zmieniły obraz, jeśli chodzi o bezpieczeństwo gazowe czy energetyczne w Europie, i dziś naprawdę możemy czuć się bezpieczni. Mam nadzieję, że w ciągu dwóch lat skończymy budowę rurociągu z Norwegii i Danii, choć szkoda, że o 20 lat za późno. Jest już gazoport w Świnoujściu, będzie lekki gazoport na Wybrzeżu Gdańskim, do tego mamy też własny gaz i to nam gwarantuje, że możemy stopniowo rezygnować z dostaw rosyjskiego surowca rurociągiem jamalskim.

Czy polska strategia energetyczna to dokument, który zadowala unijnych decydentów?
Tu nie chodzi o zadowolenie Brukseli. Tu chodzi o nas – dziś wiele osób umiera z powodu smogu, mamy najdroższą energię w UE. To brak wychodzenia z węgla powoduje te problemy. Inne kraje rozpoczęły transformację już 30–40 lat temu, my jesteśmy na końcu tej stawki. Kopiemy węgiel coraz głębiej, zapadają się również tereny na powierzchni, a to dużo kosztuje. Ludzi na Śląsku bardzo to niepokoi, nie chcą eksploatacji węgla w Rybniku czy w Katowicach. Wychodzenie z węgla potrzebne jest nam, a nie Brukseli. Dobrze natomiast, że UE chce dać nam na to pieniądze. Musimy więc napisać dobry program, by te pieniądze właściwie wykorzystać.

Ale jest nam potrzebna akceptacja Brukseli, by dotować polskie kopalnie z publicznych pieniędzy do 2049 r. Polski rząd będzie starał się o taką zgodę Komisji Europejskiej. Czy jest szansa na to, że mu się uda?
Jeśli wychodzimy z węgla, to UE oferuje nam na realizację tego celu specjalne środki. Natomiast jeśli chcemy dalej wydobywać węgiel, to Bruksela ma prawo zapytać – czy wy w końcu wychodzicie z węgla, czy dalej chcecie go kopać? Nie można załatwiać jednego i drugiego w dwóch różnych dyrekcjach generalnych KE. To jest nawet niezręczne. Moim zdaniem nie jest możliwe otrzymanie zgody na dopłaty do wydobywania węgla kamiennego i jednocześnie oczekiwanie dużych pieniędzy na transformację. Tu coś nie gra ze sobą.

Unia Europejska ma nowy cel redukcji emisji CO2 – o 55 proc. do 2030 r. Co to oznacza dla Polski?
To jest bardzo duże wyzwanie. Nie jest to jednak niemożliwe do wykonania, tym bardziej że jest wsparcie z funduszy unijnych. Potrzebujemy przede wszystkim dobrego planu. Problemem jest to, że ten plan w dużej mierze powstaje w Warszawie. A my chcielibyśmy dużego, zintegrowanego programu, który wskazywałby synergie pomiędzy projektami proponowanymi przez społeczności lokalne, przedsiębiorców, naukowców, samorządowców, związki zawodowe. Żebyśmy widzieli efekty w szerszym kontekście. Plan ten powinien być oparty o lokalne programy sprawiedliwej transformacji, a następnie rosnąć do powiatów i regionów i kończyć się na poziomie kraju. Kolejny problem jest taki, że rząd dzisiaj otwiera dyskusję o tym, jak ma wyglądać program wykorzystania funduszy unijnych, a czasu jest niewiele.

Czy wywalczone 3,5 mld euro dla Polski z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji to satysfakcjonująca kwota?
To są spore pieniądze, które są bardzo ważnym wsparciem dla naszych regionów węglowych i dla nas wszystkich. Pamiętajmy, że te 3,5 mld euro, czyli około 16 mld zł, to środki na siedem lat. Od początku zgłaszałem, że w kolejnych okresach powinno to być powtórzone aż do 2050 r. Należy więc założyć, że co siedem lat będą pojawiały się kolejne pieniądze. Z tego punktu widzenia to całkiem przyzwoite pieniądze, tym bardziej że chcemy do tego dołożyć pieniądze krajowe i z innych funduszy unijnych. Grozi nam jednak obcięcie ich o połowę, bo polski rząd nie chce przyjąć celu neutralności klimatycznej do 2050 r. Jesteśmy jedynym krajem, który odmówił dopisania się do realizacji tego celu w UE. A jeśli chodzi o przeszłość, to w zeszłym roku w lipcu na Radzie Europejskiej zrezygnowaliśmy lekką ręką z dwukrotnie większej sumy, która miała przypaść dla naszego kraju. Ale to już historia.

Pana zdaniem Polska powinna zadeklarować neutralność klimatyczną?
Brak takiej deklaracji oznaczałby szkodę dla nas wszystkich, bo braki w finansowaniu transformacji odbiłyby się na całym kraju. Mamy czas do końca tego roku, oby stało się to jak najszybciej.

Mamy wreszcie politykę energetyczną państwa do 2040 r. Ekolodzy mówią, że jest ona zbyt węglowa, górnicy, że zbyt zielona, a część polityków obawia się uzależnienia od rosyjskiego gazu. A pana zdaniem – czy obraliśmy dobre kierunki transformacji energetyki?
Uważam, że wybraliśmy jedyne możliwe kierunki, tzn. rozwój energetyki odnawialnej przy zagwarantowaniu bezpieczeństwa energetycznego. To wszystko powinno prowadzić do obniżenia cen energii elektrycznej, które dziś mamy najwyższe w Unii Europejskiej, bo opieramy produkcję głównie na węglu. Ja się nie dziwię ekologom, bo jesteśmy w stosunku do innych krajów europejskich zapóźnieni, i to nas bardzo dużo kosztuje – zdrowia i pieniędzy. Nic więc dziwnego, że jest nacisk na przyspieszenie transformacji. Ale z drugiej strony nie dziwię się też górnikom. Przecież jeszcze niedawno mówiono im, że Polska węglem stoi i jest to koło zamachowe polskiej gospodarki. To obecni rządzący mówili, że mamy węgla na 200 lat i nie zrezygnujemy z niego nigdy. Gdy więc nagle rządzący ogłaszają wychodzenie z węgla, to górnicy zastanawiają się, kiedy mówi się im prawdę. Trzeba umieć z nimi rozsądnie, uczciwie rozmawiać. Te obawy z obu stron są dla mnie absolutnie do pogodzenia. I tym bardziej jest do rozwiązania problem zaopatrzenia Polski w gaz.

Transformacja Energetyczna
Normy emisyjne dla budynków przyjęte. UE zapewnia o swobodzie wyboru narzędzi
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Transformacja Energetyczna
Czyste Powietrze nadal z zaległościami. Resort przyznaje się do opóźnień
Transformacja Energetyczna
Polacy chcą transformacji energetycznej, ale nie za swoje pieniądze
Transformacja Energetyczna
Dekarbonizacja firm. Polski przemysł obrał strategię wypierania
Transformacja Energetyczna
Coraz mniej firm wierzy w neutralność klimatyczną w 2050 roku