Kolejny trudny dzień przeżywała energetyka w czwartek 24 listopada br. Polska importowała tego dnia w ramach międzyoperatorskiej pomocy systemowej nawet 2,4 GWh. To efekt wydłużającego się o kolejne dni remontu kapitalnego największego bloku energetycznego w kraju w Kozienicach, ale i bardzo niskiej wietrzności.
Obawy o dostępność energii każdego roku w Polsce rosną w związku z rosnącymi liczbami remontów i przestojów bloków energetycznych. Jak wynika z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) ubytki mocy w elektrowniach krajowych wynosiły w 2021 r. 23,3 GW, zaś rok wcześniej było to w skali całego 2020 r. 16,5 GW. Przekłada się to na rosnącą potrzebę importu energii w ramach międzyoperatorskiej wymiany międzysystemowej w dni, w które rezerwa mocy w polskim systemie kurczy się poniżej 9 proc. Koszty tych dostaw jeszcze w 2020 r. wynosiły ponad 9 mln zł, w 2021 r. już 62 mln zł. W tym roku koszty mogą być większe. Operator jednak uspokaja: jego stosowanie nie jest niczym niezwykłym, ale nie jest to środek, z którego zawsze można korzystać. „To zależy od dostępności rezerw mocy u naszych sąsiadów, a cała Europa mierzy się z napiętą sytuacją bilansową” – tłumaczy nam biuro prasowe PSE. W ostatnich tygodniach najtrudniejsze dla polskiego systemu energetycznego są poniedziałki. I tak, 14 listopada br. Polacy posiłkując się pomocą operatorską z Czech i Słowacji importowali 1,6 GWh energii, zaś 21 listopada br. Polacy skorzystali z pomocy rzędu 900 MWh oferowanej przez Słowaków i Szwedów.
Czytaj więcej
Kopalnie należące do Polskiej Grupy Górniczej chcą pod koniec roku zwiększyć wydobycie węgla nawet 1 mln ton. Jednocześnie PGG szykuje się do wypłaty kolejnej transzy tzw. rekompensaty inflacyjnej.
W czwartek 24 listopada, w efekcie wydłużającego się remontu bloku energetycznego w Kozienicach (blok węglowy 1075 MW) oraz bardzo niskiej wietrzności, w godzinach od 10.00 do 18.00, Polskie Sieci Elektroenergetyczne skorzystały z Międzyoperatorskiej Wymiany Międzysystemowej (pomoc sąsiednich operatorów energetycznych) i zaimportowały z Czech i Słowacji już 2,4 GWh energii. Chodziło o odbudowanie rezerwy, o której mowa wyżej. Na problemy z wydłużającymi się remontami bloków węglowych nałożyła się znikoma wręcz produkcja energii z wiatru. Od początku samej doby 24 listopada br. moc, z jaką produkowano energię z wiatru wynosiła ledwie 300 MW. W ciągu dnia spadła i o godz. 14.00 farmy pracowały z mocą ledwie 29 MW. To ułamek z całej dostępnej mocy zainstalowanej w energetyce wiatrowej, która wynosi 9 GW.
„Od wczoraj mamy w Polsce Dunkelflaute, czyli długotrwały brak wiatru. Od rana 24.11 generacja z 9000 MW mocy farm wynosiła 30-50 MW. Niska wietrzność utrzyma się aż do 27.11.Przez duże zachmurzenie i porę roku w ciągu dnia niewielka jest także gen. z PV. System pracuje stabilnie” – informują Polskie Sieci Elektroenergetyczne.