– Zakończyliśmy rozmowy z Rosją. Za cenę, którą nam proponuje Rosja, nie będziemy tam prądu kupować. Zastąpimy go własną produkcją. Od 2018 r w ogóle rezygnujemy z importu energii elektrycznej – zapowiedział po fiasku rozmów z Moskwą Włodimir Potupczik, minister energetyki Białorusi, cytowany przez agencję Prime.
Białoruś importowała prąd wyłącznie z Rosji korzystając z niskich cen, podobnie jak przy zakupach gazu i ropy. Jednak coraz większe zadłużenie i trudności w pożyczaniu pieniędzy za granicą sprawiły, że nawet surowce z Rosji kupowane po uprzywilejowanie niskich cenach, okazały się dla białoruskich władz za drogie.
W pierwszym półroczu 2017 r Mińsk zmniejszył import rosyjskiego prądu o 20,4 proc. w ujęciu rocznym do 1,06 mld kWh. Do końca roku ma kupić w Rosji 2,56 mld kWh. To dużo mniej aniżeli w 2016 r, kiedy to Białoruś importowała z Rosji 3,2 mld kWh.
Całkowity popyt na prąd Białorusi wyniósł w minionym roku 36,3 mld kWh, tak więc by zbilansować rynek musi importować 10-11 proc..
Skąd teraz Mińsk weźmie brakującą energię? Władze zapowiadają, że wyprodukują ją sami. Eksperci uważają, że jest to możliwe, bo popyt spada, co ma związek z coraz gorszą sytuacją białoruskiej gospodarki i obywateli. Możliwy też jest import od sąsiadów – Polski lub Ukrainy. Szczególnie Ukraina może zaoferować Białorusi, korzystne warunki cenowe.