Nowy model miałby zastąpić system certyfikatów (żółtych dla produkcji energii i ciepła z gazu oraz czerwonych dla węgla), który kończy się w 2018 r. – Chcielibyśmy, by przynajmniej założenia do ustawy były gotowe po wakacjach potwierdził w rozmowie z „Rz” Andrzej Kaźmierski, dyr. Departamentu Energii Odnawialnej w ME. – Jest taka potrzeba. Inwestorzy muszą wiedzieć, czego oczekiwać – dodał, pytany o duże tempo prac.
Będzie to zgodne z doktryną UE, która widzi potencjał kogeneracji, preferując efektywne źródła wytwarzania.
Ominąć unijne rafy
W Brukseli będziemy jednocześnie rozmawiać o systemie wsparcia dla wytwarzania konwencjonalnego, tj. rynku mocy i dla elektrociepłowni.
– Chcemy w rozmowach przedwstępnych z przedstawicielami Komisji Europejskiej zbadać, na jakie rafy można się natknąć w czasie procesu zatwierdzania nowego rodzaju pomocy dla elektrociepłowni, by ich uniknąć – zaznacza Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie (IGCP). – Chodzi o jego zgodność z nowymi zasadami wsparcia ze środków publicznych (emisja nie może przekraczać 550 g CO2/kWh – red.). Ten przygotowany przez branżę leży na półce od roku. Trzeba go dostosować do nowych wymogów środowiskowych, które wejdą w życie w kolejnej dekadzie.
Koncepcja wykorzystuje aukcje, gdzie określa się wysokość premii do ceny energii. Lecz w przypadku korzystnych warunków rynkowych przewidziano mechanizm zmniejszający ją. Dziś dopłaty byłyby potrzebne przede wszystkim jednostkom gazowym – twierdzą eksperci. I wskazują poziom między 90 a 120 zł/MWh, w zależności od czasu pracy w skojarzeniu. Górna granica wyznacza ustalony przez prezesa URE na 2017 r. benchmark dla żółtych certyfikatów, które dziś w ramach wsparcia dostaje kogeneracja gazowa. Węglowa ma 10 zł/MWh, a metanowa 56 zł/MWh.