Firmy energetyczne działające w Polsce są poddane coraz większej presji ze względu na charakter własnego miksu energetycznego, w którym dominuje węgiel. Rzutuje to bardzo mocno na cenę energii, która będzie rosnąć ze względu na kierunek polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Jej filarem jest system EU ETS (Europejski System Handlu Emisjami). W uproszczeniu „opiera się on na wprowadzeniu limitu emisji gazów cieplarnianych w instalacjach objętych systemem, przy czym jest on z czasem obniżany. Firmy otrzymują określoną pulę uprawnień do emisji, którymi mogą handlować. Mogą również nabywać pewne ich ilości realizując projekty sprzyjające redukcji emisji. Co roku przedsiębiorstwa muszą umarzać liczbę przydziałów wystarczających do pokrycia ich całkowitej emisji”. Wspomniany system jest skonstruowany w taki sposób by ceny uprawnień rosły i zniechęcały emitentów z branż objętych EU ETS do używania wysokoemisyjnych paliw kopalnych. A jak to wygląda w praktyce?
Polska wśród krajów emitujących do atmosfery najwięcej CO2 w Europie
Czterech największych producentów energii w Polsce, których kontroluje skarb państwa (a będąc precyzyjnym głównie należące do nich spółki obrotu), ma coraz większy problem z rentownością. Już poziom uprawnień do emisji CO2 wynoszący nieco ponad 20 euro za tonę jest dla PGE, Tauronu, Enei i Energi problematyczny. Tymczasem jeszcze w styczniu 2018 r. tona CO2 kosztowała nieco ponad 9 euro, rok później było to ponad 22 euro, a obecnie ponad 25 euro. Przekroczenie psychologicznej bariery 30 euro w przyszłym roku wydaje się prawdopodobne. W kuluarach Komisji Europejskiej słychać, że aż do poziomu 40 euro za tonę nie zamierza ona w ogóle podejmować jakichkolwiek działań zmierzających do obniżenia tej ceny (teoretycznie ma takie możliwości, ale są one bardzo niejasno nakreślone).
W związku z tą sytuacją cena energii dla firm rośnie, choć na razie nie jest to odczuwalne dzięki działaniom rządu. Mam tu na myśli z jednej strony system rekompensat dla przedsiębiorstw energochłonnych, z drugiej strony tzw. ustawę prądową i przewidzianą w niej pomoc dla średnich i małych firm w ramach pomocy opartej o tzw. klauzulę de minimis. Dla wielu podmiotów gospodarczych przyszłość wydaje się jednak dużą niewiadomą. Minister Jadwiga Emilewicz w swojej niedawnej wypowiedzi podkreślała, że zatrzymanie wzrostu cen w 2020 r. być może będzie dotyczyć gospodarstw domowych, co sugeruje, że dotknie firmy.
Wyższe ceny węgla i CO2 argumentem energetyków za podniesieniem taryfy dla gospodarstw