Kiedy w lutym Lidl zapowiadał, że będzie otwierać kolejne punkty ładowania pojazdów elektrycznych, można było słyszeć głosy powątpiewania. Tymczasem bez większego rozgłosu sieć dyskontów otwiera kolejne stacje ładowania. Kolejne pojawiły się, jak informuje money.pl, przy sklepach Lidla w Warszawie na Puławskiej i Modlińskiej. Otwarto też punkt przy nowym centrum dystrybucyjnym w Gródkowie. W każdym z tych miejsc ładowanie jest darmowe.
Lidl, niestety, nie zamierza budować stacji ładowania przy każdym sklepie. Ale nawet w tej chwili, mając tylko cztery punkty (na warunki polskie aż cztery) ma ich więcej niż państwowy Orlen. A przypomnijmy, że rząd chciałby, by Polacy mieli milion aut elektrycznych do 2025 roku.
Ładowanie auta na stacjach należących do Lidla umożliwiają urządzenia firmy ABB. W ciągu 15 do 30 minut można naładować baterię do poziomu 80 procent, co oznacza, że umieszczenie takich stacji przy sklepach jest praktycznym pomysłem (mniej więcej tyle czasu zajmują zakupy).
– Sklepy wielkopowierzchniowe czy galerie handlowe to jedne z najlepszych miejsc do instalacji stacji do ładowania samochodów elektrycznych. Lidl, instalując stacje ABB w wielu krajach europejskich (tj. Szwecja, Niemcy, Holandia, Wielka Brytania, Słowacja, Francja, Szwajcaria, Polska, Litwa, Hiszpania, Węgry i Bułgaria), jest tego najlepszym przykładem. Musimy pamiętać o potrzebach i zachowaniach klienta końcowego. Najczęściej kierowcy pojazdów elektrycznych starają się przewidywać te potrzeby i szukają najdogodniejszego miejsca, gdzie w trakcie ładowania mogą załatwić swoje sprawy np. zrobić zakupy – mówi rp.pl Wojciech Dziwisz z ABB.
Wojciech Dziwisz jest przekonany, że rynek pojazdów elektrycznych jest w idealnym momencie do wprowadzania na masową skalę technologię szybkiego ładowania pojazdów. Szybko rośnie bowiem liczba należących do miast pojazdów elektrycznych, a równolegle rosnąć będzie liczba prywatnych i flotowych aut elektrycznych. Aby mogła rosnąć tak szybko, jak się planuje, niezbędna jest sieć punktów ładowania.