– W perspektywie najbliższych lat nie widać przesłanek do tego, by miały się zmaterializować obawy regulatora mówiące o tym, że ceny pójdą znacząco w górę po uwolnieniu rynku – twierdzi Michał Suska, prezes firmy doradczej Energomix. Wskazuje przy tym na utrzymujące się niskie hurtowe ceny energii oraz spadające koszty zakupu uprawnień do emisji CO2.
Różne oceny
Zdaniem Suski cena prądu na TGE do 2020 r. nie przekroczy 180–190 zł/MWh. Na takie poziomy wskazywali jeszcze niedawno prezesi energetycznych koncernów. Dziś życzyliby sobie takich poziomów.
Tymczasem ze względu na spadające ceny surowców oraz wchodzącą w pierwszej kolejności energię ze źródeł odnawialnych (m.in. połączeniami transgranicznymi) w kontraktach terminowych na 2017 r. widzimy ok. 165 zł/MWh.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski nie przewiduje w jednak najbliższym czasie pełnej liberalizacji na rynku prądu. Bo – jak twierdzi – mogłoby to mieć znaczące skutki dla gospodarstw.
Nie zgadza się też na częściowe uwolnienie taryfy i wprowadzenie jej maksymalnego pułapu, o co bezskutecznie zabiega już trzeci rok z rzędu prezes URE: – Dotychczasowe konsultacje nie przyniosły konkretnych efektów – mówi nam Maciej Bando.