– Nie spodziewałbym się wielkich rekompensat. Z dotychczas docierających do biznesu sygnałów wynika, że można zapewne oczekiwać – w optymalnym scenariuszu – około 200 tys. euro w ciągu trzech lat (w formie pomocy „de minimis”). To jest nic w porównaniu z nakładami, jakie trzeba będzie ponieść – mówi „Rzeczpospolitej” Bogusław Kapała, dyrektor służby utrzymania zakładów w Grupie Nowy Styl. Koncern dotychczas kupował prąd w ramach grupy zakupowej i, jak podkreśla Kapała, dostawał niezłe ceny. Szkopuł w tym, że gigantyczne podwyżki spadły na nią w ubiegłym roku: nasz rozmówca szacuje je na 60 proc. – Oznaczało to w sumie około kilka milionów różnicy z stosunku do poprzedniego kontraktu – podkreśla Kapała.
CZYTAJ TAKŻE: Ceny zaskakują. Polski rynek węgla odrywa się od światowego
Teoretycznie, pod koniec ubiegłego roku przyjęto też dodatkowe mechanizmy łagodzące: akcyzę zmniejszono z 20 do 5 zł, opłata przejściowa została zredukowana o astronomiczne 95 proc., zapowiedziano nowe metody rozliczania kogeneracji (jednoczesnej produkcji prądu i ciepła).
Te mechanizmy mogą proces wyhamować, ale nie zatrzymać. – Przewidywania nie są wesołe – konkluduje nasz rozmówca. W tej branży potencjalny wzrost cen w 2020 roku szacuje się na 10–20 proc., po uwzględnieniu wszystkich mechanizmów pozwalających zminimalizować koszty związane z rachunkami za energię.
Nie tylko meble
Branże energochłonne wiele na rekompensatach nie skorzystają. – Wszystkie kroki podjęte przez rząd od końca 2018 r. tylko nieco łagodzą problem, ale go nie załatwiają – dowodził prezes Zakładów Górniczo-Hutniczych Bolesław, Bogusław Ochab. – Mimo rekompensat, ulg w akcyzie i opłacie przejściowej energia w 2020 r. będzie o co najmniej jedną czwartą droższa niż w ubiegłym roku – dodawał.