W debacie krytycy tej inwestycji dowodzą jednak, że projekt elektrowni jądrowej już teraz miałby być droższy – i to nawet o 70 proc. – względem pierwotnej amerykańskiej oferty, która została wybrana przez polski rząd w 2022 r. Nasi rozmówcy zbliżeni do rządu i realizowanego projektu podkreślają, że te zestawienia są chybione. Dlaczego? – Nie możemy zestawiać tych dwóch różnych liczb i wskazywać, że podatnik zapłaci więcej. Nie należy porównywać jabłek z gruszkami. Po pierwsze, myli się koszt budowy reaktorów z całymi nakładami inwestycyjnymi, obejmującymi także koszty własne inwestora i budowy infrastruktury towarzyszącej. Po drugie, nie odróżnia się wartości realnych od nominalnych – przekonuje jeden z nich.
Komisja w dokumencie otwierającym proces notyfikacji na początku tego roku ujęła już swoje wstępne wątpliwości co do proponowanego modelu finansowania. Bruksela się obawia, że może dojść do zakłóceń rynku. Proponowana konstrukcja kontraktu CfD może zakłócać komunikację z rynkiem, zaburzając obowiązujący w UE tzw. merit order, porządek wprowadzania energii do systemu. Opiera się on na kryterium kosztów zmiennych (kosztów samego wytwarzania, bez kosztów stałych): do systemu wprowadzana jest w pierwszej kolejności energia, której produkcja jest najtańsza. Dziś to energia z OZE. Energia z atomu w ramach proponowanego przez polski rząd kontraktu CfD może zakłócić ten porządek.
Zmieścić OZE i atom
– Kwoty zawarte we wniosku oparte są na ofercie cenowej oraz aktualnych założeniach co do warunków finansowania. Cała struktura finansowania jest obecnie dopracowywana, ale mamy wstępne porozumienia dla zdecydowanej większości kosztów inwestycji. Oczywiście istnieją różne ryzyka, ale obecny model zostawia pewną przestrzeń na ich mitygację – komentował wątpliwości Paweł Gajda, dyrektor departamentu energetyki jądrowej w Ministerstwie Przemysłu, podczas prezentacji założeń do aktualizacji programu polskiej energetyki jądrowej.
Jedną z wątpliwości jest czas pracy elektrowni – założono, że współczynnik wykorzystania mocy w ciągu roku wyniesie 92,7 proc. Stoi on pod znakiem zapytania, bowiem mocy z OZE w systemie energetycznym przybywa i tak intensywne wykorzystanie atomu może nie być konieczne. A krótszy czas pracy oznaczać może wyższe koszty w przełożeniu na „atomową” MWh.
– Jest to faktycznie ryzyko, ale dlatego rozmawiamy z KE w kwestii zmian w merit order. Jest to wspólny problem dla całej grupy krajów UE, które planują inwestycje w atom, dlatego pracujemy wspólnie nad rozwiązaniem. Głośno mówią o tym m.in. Szwedzi. Możliwe są różne rozwiązania zmian w sposobie funkcjonowania europejskiego rynku energii. Decyzja w sprawie ostatecznego rozwiązania jest w rękach rady UE ds. energii – dodał Gajda.
Inni nasi rozmówcy zbliżeni do rządu podkreślają, że pomimo wzrostu OZE i tak będzie potrzebna w systemie sterowalna moc. To kolejny argument merytoryczny wzmacniający nasz wniosek. – Cały czas mimo rosnącej generacji OZE elektrownie sterowalne będą zabezpieczać dostawy energii. Operator będzie potrzebował jednostek wytwórczych pracujących w podstawie i zabezpieczających pracę systemu. Uważamy, że elektrownia jądrowa w Choczewie właśnie uzupełni te potrzeby i dlatego też czas pracy naszej elektrowni ma wynosić blisko 93 proc. – słyszymy. W kwestii merit order nasz rozmówca zbliżony do rządu wskazuje na potrzebę uwzględnienia przez KE faktu, że OZE ma najniższe koszty zmienne produkcji, ale pracuje tylko przez kilka godzin w ciągu dnia. Przez resztę dnia już najtańszym źródłem energii nie jest, wręcz w ogóle nie jest w stanie jej technicznie wyprodukować. – Komisja powinna pomyśleć nad zmianami zasad dysponowania potrzebną mocą – uważa nasz rozmówca.