Kolejne polskie firmy ogłaszają projekty budowy SMR (small modular reactor, mały reaktor modułowy). Ale technologia ta ma wciąż charakter eksperymentalny – i choć budzi uzasadnione nadzieje, to zanim ujrzymy działający reaktor, upłynie wiele czasu.
Joshua S. Goldstein i Staffan A. Qvist, autorzy książki „Energia dla klimatu”, wskazują SMR jako jeden z pomysłów na energetykę nuklearną trzeciej generacji. Nie jest to jednak koncepcja nowa: wywodzi się od pomysłów sprzed pół wieku – reaktorów, w których paliwem jest ciecz, np. stopiona sól, a nie stałe pręty paliwowe. – Eksperymentalny reaktor stworzony przez rząd USA w latach 60. udowodnił, że to może się sprawdzić – piszą.
Lata 60. były jednak epoką rozmachu, kiedy stawiano na wielkie instalacje, dopiero po serii awarii nastroje zaczęły się odwracać. Po 2011 r. koncepcja SMR zaczęła powracać, napędzana inwestycjami państw i firm goniących za przyszłościowymi źródłami energii.
Kuszący komfort
– Istotnym elementem SMR są niewielkie wymiary reaktora, dzięki czemu będzie na tyle kompaktowy, by móc umieścić go blisko obszaru, w którym potrzebna jest energia elektryczna – piszą Goldstein i Qvist. – Można też zgrupować kilka modułów, aby osiągnąć wymagany poziom mocy na danym terenie. Dzięki niewielkim rozmiarom oraz ustandaryzowanym rozwiązaniom konstrukcyjnym reaktor można zbudować w jednej lokalizacji, minimalizując tym samym koszty – dorzucają. W grę wchodzą liczne rozwiązania: reaktory wodne, chłodzone ciekłym metalem czy korzystające ze stopionych soli.
Reaktor modularny to projekt, który mógłby powstawać wręcz w fabrycznych warunkach, „na taśmie”. Oznaczałoby to – teoretycznie – niższy koszt produkcji, krótki termin budowy oraz oszczędności wynikające z bliskości źródła energii do jej konsumentów (np. energochłonnych zakładów przemysłowych).