Reklama
Rozwiń
Reklama

Małe jest piękne. Ale równie kontrowersyjne

Modułowe reaktory nuklearne mogą być przyszłością energetyki. Ale to wciąż technologia w powijakach, o której mamy raczej teoretyczną, a nie praktyczną wiedzę.

Publikacja: 14.06.2022 09:00

Małe reaktory modułowe budzą nadzieje, ale i wątpliwości

Małe reaktory modułowe budzą nadzieje, ale i wątpliwości

Foto: materiały prasowe

Kolejne polskie firmy ogłaszają projekty budowy SMR (small modular reactor, mały reaktor modułowy). Ale technologia ta ma wciąż charakter eksperymentalny – i choć budzi uzasadnione nadzieje, to zanim ujrzymy działający reaktor, upłynie wiele czasu.

Joshua S. Goldstein i Staffan A. Qvist, autorzy książki „Energia dla klimatu”, wskazują SMR jako jeden z pomysłów na energetykę nuklearną trzeciej generacji. Nie jest to jednak koncepcja nowa: wywodzi się od pomysłów sprzed pół wieku – reaktorów, w których paliwem jest ciecz, np. stopiona sól, a nie stałe pręty paliwowe. – Eksperymentalny reaktor stworzony przez rząd USA w latach 60. udowodnił, że to może się sprawdzić – piszą.

Lata 60. były jednak epoką rozmachu, kiedy stawiano na wielkie instalacje, dopiero po serii awarii nastroje zaczęły się odwracać. Po 2011 r. koncepcja SMR zaczęła powracać, napędzana inwestycjami państw i firm goniących za przyszłościowymi źródłami energii.

Kuszący komfort

– Istotnym elementem SMR są niewielkie wymiary reaktora, dzięki czemu będzie na tyle kompaktowy, by móc umieścić go blisko obszaru, w którym potrzebna jest energia elektryczna – piszą Goldstein i Qvist. – Można też zgrupować kilka modułów, aby osiągnąć wymagany poziom mocy na danym terenie. Dzięki niewielkim rozmiarom oraz ustandaryzowanym rozwiązaniom konstrukcyjnym reaktor można zbudować w jednej lokalizacji, minimalizując tym samym koszty – dorzucają. W grę wchodzą liczne rozwiązania: reaktory wodne, chłodzone ciekłym metalem czy korzystające ze stopionych soli.

Reaktor modularny to projekt, który mógłby powstawać wręcz w fabrycznych warunkach, „na taśmie”. Oznaczałoby to – teoretycznie – niższy koszt produkcji, krótki termin budowy oraz oszczędności wynikające z bliskości źródła energii do jej konsumentów (np. energochłonnych zakładów przemysłowych).

Reklama
Reklama

Z kosztami może być różnie. Spójrzmy na Polskę: dziś 1 MW mocy SMR „wyceniany” jest na 4–5 mln dol. Gdyby policzyć wszystkie projekty, o których mówi się na polskim rynku, doszlibyśmy do planowanych w latach 30. w sumie 4 GW – a zatem wydalibyśmy, licząc po obecnej stawce, od 16 do 20 mld dol. Przy założeniu, że koszt produkcji spadnie wraz z popularyzacją technologii do 2,5 mln dol. za 1 MW (na co rynek bardzo teraz liczy), koszty spadłyby do 10 mld dol., czyli ponad 40 mld zł. W przeliczeniu na produkowaną energię to kwota bliska kosztom konwencjonalnego programu atomowego.

Stanfordzkie starcie

Nie chodzi wyłącznie o koszty produkcji. „Modularyzacja zakłada produkcję fabryczną, która z kolei pociąga za sobą konieczność transportowania olbrzymich, ciężkich, skomplikowanych i dosyć delikatnych modułów z fabryki do wybranej lokalizacji” – zauważają autorzy naukowej analizy poświęconej temu zagadnieniu z uczelni w Lazio, Leeds i Mediolanie, Benito Mignacca, Ahmad Hasan Alawneh i Giorgio Locatelli. Temu zagadnieniu, zgodnie z ustaleniami autorów tekstu (pochodzącego sprzed blisko trzech lat), nikt się nie przygląda.

Trzeba się też liczyć z tym, że do obsługi małego reaktora trzeba będzie zatrudnić więcej osób – w proporcjach do mocy i produkcji energii – niż w przypadku tradycyjnej instalacji. Mniejsza i prostsza inwestycja będzie oznaczać także mniejszy udział potencjalnych lokalnych partnerów.

Jakby niepewności było mało, pod koniec maja zespół naukowców ze Stanford University opublikował wyniki swoich badań nad produkcją odpadów radioaktywnych w reaktorach SMR. „Badacze stwierdzili, że SMR-y mogą zwiększyć ilość krótkotrwałych oraz średnioterminowych odpadów, w niektórych przypadkach nawet 35-krotnie w porównaniu z konwencjonalnym reaktorem, gdy weźmie się pod uwagę proporcje do produkowanej jednostki energii” – czytamy na łamach magazynu „New Scientist”. W przypadku odpadów długotrwałych wzrost był 30-krotny, z kolei w odniesieniu do zużytego paliwa: 5-krotny. Stanfordzcy naukowcy porównywali tu dane, jakie firma NuScale przekazała amerykańskim regulatorom w procesie licencjonowania z wynikami konwencjonalnego reaktora o mocy 1,1 GW, w wybudowanej stosunkowo niedawno elektrowni atomowej w południowo-zachodniej Anglii. Niemal natychmiast wybuchł spór. Jak komentowała jedna z autorek badania na łamach „New Scientist”, dane z zasobów amerykańskiego regulatora można traktować jako selekcję najlepszych wyników reaktora. Firma NuScale natychmiast odpowiedziała, że wyniki użyte w stanfordzkiej analizie są przestarzałe, a technologia została od czasu ich wygenerowania rozwinięta i poprawiona.

Atom
Japończycy zdecydowali. Największa elektrownia atomowa świata wraca do pracy po 15 latach
Atom
Banki uwierzyły w polski atom. Chętnych do kredytowania jest więcej niż potrzeb
Atom
Wojciech Wrochna: Zgoda KE na polski atom przyczyni się do stabilizacji cen energii
Atom
Przełomowa decyzja. Bruksela godzi się na pomoc publiczną dla polskiego atomu
Atom
Czarnobyl znów groźny. Nowy sarkofag utracił główną funkcję
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama