Firmy, które zaoferują klientom indywidualnym węgiel po maksymalnej „ustawowej” cenie 996,6 zł/t, będą mogły ubiegać o 750 zł brutto dotacji. Finalna cena wyniesie więc 1746,60 zł/t. Ministerstwo Klimatu i Środowiska szacuje, że koszt importowanego węgla jest mniejszy i wynosi 1618 zł/t, więc firmy będą mogły jeszcze zarobić.
Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla informuje, że już teraz w portach ceny zaczynają się od 2000 zł brutto. Kolejne koszty to transport i przesiewanie węgla. Wynoszą one ok. 200–300 zł. Po otrzymaniu dotacji sprzedawca – zdaniem Izby – może stracić, a nie zyskać ok. 500 zł na tonie. Co więcej, wniosek o wypłatę rekompensaty przedsiębiorca może składać dopiero od stycznia 2023 r. Tańszy węgiel ma być dostępny po wejściu w życie ustawy (możliwy lipiec), a sprzedawca będzie mógł zarejestrować się do programu we wrześniu.
Klienci, którzy chcą kupić tańszy węgiel, muszą zarejestrować się w centralnej ewidencji emisyjności budynków. Jest na to czas do końca czerwca. Zarejestrowanych budynków opalanych węglem jest 1,96 mln (stan na 15 czerwca). Biorąc pod uwagę planowany budżet na rekompensaty 3 mld zł oraz dotację do 3 ton za 750 zł brutto, może się okazać, że pieniędzy będzie za mało, a jeszcze nie wszyscy się zarejestrowali w systemie. Dopłat wystarczy tylko dla ok. 1,33 mln gospodarstw domowych. Jeśli dotowany węgiel kupi więcej osób, sprzedawcy otrzymają jeszcze mniejszy zwrot. Blisko 2 mln rodzin to jednak nie wszystko. MKiŚ przyznaje, że wg szacunków w 2021 r. gospodarstw wykorzystujących węgiel jako podstawowe źródło ogrzewania było 3,8 mln. Może się więc okazać, że sporo rodzin będzie poza systemem dotacji.