W programie znalazły się też postulaty pokrycia przez państwo kosztów instalacji na własne potrzeby czy niższych taryf przesyłowych dla uczestników rynków lokalnych. Zapowiedziano też zmianę tzw. ustawy odległościowej, którą inwestorzy z rynku farm wiatrowych uznają za jedną z kluczowych barier w rozwoju energetyki wiatrowej. Polityka energetyczna miałaby też być ściśle powiązana z polityką ekologiczną – związaną z ograniczaniem ryzyka związanego ze zmianami klimatycznymi.
Program KO oznaczałby przyspieszenie zmian w polityce energetycznej. Dotychczasowa strategia rządu PiS zawiera pewne podobieństwa – np. program „Czyste powietrze” zakłada likwidację ponad 3 mln pieców węglowych w polskich domach, co jest stosunkowo zbieżne z postulatami KO. Ale tempo rezygnacji z węgla jest zdecydowanie mniejsze: PiS chce do 2030 r. ograniczyć zużycie węgla do 60 proc. obecnego poziomu, a w 2040 r. – do ok. 30 proc. Zakłada jednak, że znaczący udział w tym procesie będzie miała energetyka jądrowa, od której KO podczas forum programowego w sposób dyskretny jednak się zdystansowała.
– Gdy teraz porównuję to, co proponują PiS i KO, dochodzę do wniosku, że Koalicja ma pomysły lepsze i nowocześniejsze – mówi „Rzeczpospolitej” Grzegorz Wiśniewski, szef Instytutu Energetyki Odnawialnej. – Odejście od węgla w harmonogramie KO wydaje mi się też rozsądniejsze niż to, co obiecuje Wiosna, czyli całkowite wyeliminowanie węgla do 2035 r. – ocenia. Według niego zaletą programu KO jest kompleksowość: traktowanie emisji, zmian klimatycznych czy pustynnienia jako rozmaitych elementów tego samego procesu. Na walkę ze skutkami zmian klimatycznych Koalicja chce przeznaczać 0,5 proc. PKB rocznie.
Inna sprawa, że zarówno programy KO, jak i PiS są dosyć ostrożne, jeżeli porównać je do tempa, jakie chciałaby narzucić Unia Europejska. – Niewątpliwie mamy zaszłości z poprzednich dekad w postaci dużej ilości wytwórczych jednostek opartych na węglu – przypominał w niedawnej rozmowie z „Rzeczpospolitą” Bartłomiej Kubicki, analityk Societe Generale. – Jednak flota ta jest dość stara, więc i tak Polska będzie musiała ją zmodernizować. W perspektywie 2050 r. spośród instalacji węglowych pozostaną nam Kozienice, Opole, Jaworzno, Ostrołęka. I one też będą miały już po 30 lat. Zatem większość jednostek węglowych i tak zostanie zamknięta w ciągu następnych 15–20 lat – kwitował.
– To, co jest najważniejsze w tym programie, to deklaracja. Określenie kierunku polityki i zademonstrowanie go Brukseli i inwestorom – podkreśla z kolei w rozmowie z „Parkietem” Daria Kulczycka, dyrektor Departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan. Jak zaznacza, ważne w tym programie jest zaadresowanie kwestii związanych z ciepłownictwem. – Wiemy, że każda partia, która będzie rządzić krajem, będzie musiała taką transformację energetyczną przeprowadzić – podsumowuje. – KO dała sygnał, że chce, by polska polityka w tym zakresie była zgodna z linią, którą wytyczyła Unia Europejska – dodaje.