Huragan Harvey, który niedawno uderzył w Teksas, wstrzymał działanie 12 amerykańskich rafinerii posiadających łączne moce przerobowe wynoszące 3,5 mln baryłek dziennie. Wyłączenie z użytku blisko jednej czwartej mocy przerobowych rafinerii w USA wpłynęło na wzrost cen paliw na stacjach o blisko 10 centów (analitycy prognozują, że mogą one sięgnąć 20 centów, a średnia cena benzyny wyniesie nawet 2,55 dol. za litr), ale cena ropy spadła. O ile na początku zeszłego tygodnia cena surowca gatunku WTI wynosiła 48 dol. za baryłkę, o tyle w piątek po południu 46,8 dol. Na początku sierpnia płacono za baryłkę nieco ponad 50 dol. Za baryłkę ropy gatunku Brent płacono w piątek 52,7 dol., czyli niemal tyle, co na początku sierpnia.
Co prawda huragan Harvey doprowadził do wstrzymania wydobycia ropy z części złóż łupkowych w Teksasie, ale analitycy wskazują, że będą to tylko krótkotrwałe zakłócenia. Dużo większym problemem jest wpływ, jaki ma na popyt na ropę przerwa w pracy wielu amerykańskich rafinerii. Może ona ciążyć rynkowi przez wiele tygodni.
– Produkcja wzrośnie szybciej niż przerób ropy w rafineriach, więc to tylko nasili problem nadmiaru ropy na rynku – twierdzi Tony Nunan, analityk z Mitsubishi.
– Po poprzednich huraganach letni spadek zapotrzebowania ze strony rafinerii był niemal dwukrotnie silniejszy, niż wskazywałaby zwyczajowa sezonowość wynikająca z prac konserwacyjnych. Im poważniejsze będą podtopienia i im dłużej będzie trwał paraliż sektora paliwowego, tym silniejsza i trwalsza będzie również spadkowa presja na ceny ropy. Ostre zwyżki cen benzyny i załamanie kursu ropy WTI nie powinny mieć jednak trwałego charakteru, spodziewamy się wymazywania tych tendencji – komentuje Bartosz Sawicki, szef działu analiz TMS Brokers.
Huragan powinien mieć również duży wpływ na procesy przebiegające na ryku naftowym w średnim terminie. – Huragan Harvey nie tylko wywołał chaos w notowaniach, ale też zaburza ocenę procesów dostosowawczych i tempo wymazywania globalnej nadpodaży surowca. W kolejnych tygodniach będzie odciskać bardzo silne piętno na cotygodniowych danych o zapasach, przez co spadnie ich wiarygodność i ranga – dodaje Sawicki.