Przed zamknięciem obrad mniejszościowi akcjonariusze zdążyli jedynie zażądać obecności przewodniczącej rady nadzorczej, Haliny Buk, na kolejnym spotkaniu.
W efekcie środowe spotkanie akcjonariuszy nie pomogło w rozwianiu wątpliwości, jakie gromadzą się wokół działalności spółki. Choć od dymisji prezesa Daniela Ozona upłynęło już ponad dwa tygodnie, wciąż oficjalnie nie podano powodów rozstania z menedżerem. W mediach cytowano jedynie rzekomą opinię ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, który miał nazwać Ozona „prezesem rozrzutnym”.
CZYTAJ TAKŻE: Udziałowcy JSW martwią się o pieniądze po odwołaniu prezesa
Dodatkowo, w nieoficjalny sposób resort stara się zasygnalizować, że w Jastrzębskiej Spółce Węglowej dochodziło do licznych nieprawidłowości, m.in. niezaksięgowania 120 tysięcy ton wydobytego węgla, nieprawidłowości przy ważeniu i składowaniu urobku. Audytor z JSW, który wykrył te nieprawidłowości, został wkrótce po opracowaniu raportu oskarżony o lobbing współpracowników i zwolniony z firmy. Opowiadające tę historię materiały dziennikarskie luźno zestawiają ją z dymisją Ozona.
– To absurd. Przede wszystkim te sprawy nie mają nic wspólnego z Danielem Ozonem, wszystko to miało miejsce za czasów prezesów Edwarda Szlęka i Tomasza Gawlika – tak komentował dla nas przewodniczący zakładowej Solidarności Sławomir Kozłowski. Związkowcy z Solidarności stanęli murem za prezesem Ozonem i od momentu zwolnienia menedżera protestowali w Warszawie, m.in. przed Ministerstwem Energii oraz biurem prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego.
Miners converse as they work an underground coal seam in the Piniowek coal mine, operated by Jastrzebska Spolka Weglowa SA (JSW), in Pawlowice, Poland/Bloomberg
Niektóre z pytanych przez nas osób za przyczynę tego poparcia podają politykę płacową – za czasów prezesa Ozona średnia płaca w firmie miała wzrosnąć z 4600 do 7000 zł netto. Z kolei przedstawiciele spółki podkreślają, że ten wzrost jest nieco „sztuczny” – w poprzednich latach związki zgodziły się na obniżki płac ze względu na sytuację firmy, więc trudno mówić o realnej podwyżce, a bardziej o powrocie do wcześniejszych stawek.
– Krzysztof Tchórzewski, a znam go od dłuższego czasu, wydawał się człowiekiem prawym i przez szereg miesięcy, nawet lat, myśleliśmy, że leży mu na sercu dobro JSW, ale i innych spółek, nad którymi prowadzi nadzór – tak tłumaczył podstawy sporu zastępca Kozłowskiego, Roman Brudziński na łamach „Dziennika Zachodniego”. Brudziński twierdzi, że pracownicy JSW zawiedli się na wcześniejszym sojuszniku. – Minister kolejny raz zapewnia, że nie chce wyprowadzić środków z JSW, a ja mam dokumenty, które świadczą o zupełnie innym przebiegu całego konfliktu – dodawał związkowiec.