„Mamy określone wnioski naszych inżynierów i personelu technicznego. Wynika z nich, że ten rurociąg powinien zostać zamknięty na czas prac remontowych już półtora roku temu” – przyznał Igor Pertriszenko wicepremier Białorusi, cytowany przez agencję Prime.
Wyjaśnił, że wtedy (1,5 roku temu-red) została podjęta decyzja o nie przerywaniu pracy „Przyjaźni”, by „nie zawieść partnerów”. Teraz jednak „w czasie, kiedy szczególną uwagę poświęcamy sprawom ekologii, nie unikniemy ograniczenia przesyłu czy nawet zamknięcia poszczególnych odcinków” – mówił urzędnik.
Snow covers oil pipes at an oil delivery point operated by Bashneft PAO near Neftekamsk, Russia/Bloomberg
Andriej Warigo pierwszy zastępca dyrektora Homeltransneft Drużba (operator białoruskiego odcinka naftociągu) dodał, że planowany jest remont pięciu odcinków.
– Rurociąg jest w ziemi, a 80 proc. rur kładli jeszcze nasi dziadowie. Przedstawicie sobie, że metal leży w ziemi ponad pół wieku. Jest oczywiste, że wymaga remontu i obsługi – ostrzegł Warigo.
CZYTAJ TAKŻE:Kto kupuje paliwa z Białorusi? Polska i…
Zdaniem ekspertów, konieczne jest uzgodnienie z Rosjanami przerwania pracy „Przyjaźni”.
– Musimy poczekać na reakcję Transnieft (rosyjski operator rurociągów przesyłowych). Jakie odcinki trzeba zamknąć, czy są dla nich obejścia. Ale już widać, że sprawa remontu „Drużby” związana jest z celnymi i towarowymi wojnami (między Białorusią a Rosją -red) – jabłkowe i mleczne wojny zamieniły się w naftowe – uważa Aleksandr Pasiecznik szef działu analitycznego rosyjskiego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego dla agencji Prime.
Zdaniem Wasilija Anurkowa z firmy ratingowej AKRA, nawet bez tego rurociągu rynek sobie poradzi.