Wyjątkowo krótkotrwały był skok, którym notowania ropy zareagowały na informacje o tym, że rosyjskie rakiety spadły na terytorium Polski. We wtorek wieczorem czasu polskiego pośród obaw o eskalację wojny ceny odmiany brent skoczyły o ponad 3 dolary na baryłce, zbliżając się chwilowo do 96 dol. Jednak sygnały wskazujące, że incydent prawdopodobnie nie był celową prowokacją, oraz powściągliwe reakcje w Warszawie i Waszyngtonie sprawiły, że ropa szybko oddała większość zysków.
Czytaj więcej
Według informacji agencji Reutera państwa członkowskie G7 - Francja, Japonia, Niemcy, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Włochy i Kanada – zdecydowały się ustalić stała cenę na rosyjską ropę jeszcze w tym miesiącu
Globalna recesja uderzy w popyt na ropę
Rynkiem surowca sterują dwie przeciwstawne siły. W dół ciągną go obawy przed globalną recesją. Jednak w tym samym czasie zasięg zniżek ograniczają niedobory na rynku fizycznego surowca oraz napięcia geopolityczne, co było zresztą widać po nerwowej reakcji inwestorów na doniesienia z polskiego pogranicza z Ukrainą.
Po tym jak od szczytu z marca ceny ropy spadły prawie o jedną trzecią, a próby powrotu notowań odmiany brent powyżej 100 dol. za baryłkę się nie powiodły, na rynek napływają kolejne informacje o cięciach prognoz. Prognozy globalnego popytu obniżył OPEC, który właśnie wprowadza w życie październikową decyzję o cięciu wydobycia.
Za sprawą globalnego spowolnienia gospodarczego oraz utrzymywana przez Chiny polityki zero-Covid kartel obniżył prognozy popytu w bieżącym kwartale o 520 mln baryłek dziennie. Do podobnej obniżki doszło już drugi miesiąc z rzędu, a obecne szacunki popytu oznaczają, że według OPEC jego cięcia wydobycia doprowadzą zaledwie do zrównoważenia rynku w skali globu.