1,2 miliarda dolarów - to wysokość rocznej dotacji, jaką amerykański Departament Energii wesprze w najbliższym czasie dwa projekty przechwytywania CO2 realizowane na terytorium USA. Dotowane przedsięwzięcia mają finalnie prowadzić do wychwycenia z powietrza ponad 2 milionów ton dwutlenku węgla. To teoretycznie kropla w morzu potrzeb, ale rządowe wsparcie ma w zamyśle doprowadzić do popularyzacji technologii "zasysania" CO2 i jeszcze w tej dekadzie zbić koszty takich inicjatyw do poziomu poniżej 100 dolarów za tonę. Dwa wybrane przez Waszyngton wyróżnia przede wszystkim stopień zaawansowania: obie "fabryki" wychwytywania CO2 już powstają.
Pierwsza z nich to budowana w Teksasie instalacja South Texas DAC Hub autorstwa 1PointFive, spółki-córki koncernu naftowego Occidental Petroleum, stworzonego niegdyś przez ekscentrycznego "króla nafty" Armanda Hammera, oraz firm Worley i Carbon Engineering (w tę drugą zainwestowali m.in. Bill Gates, linie lotnicze Air Canada, producent samolotów Airbus, ale także Occidental oraz inny naftowy gigant, Chevron).
Czytaj więcej
Vaca Muerta - tę nazwę Argentyńczycy powtarzali przez ostatnie kilkanaście lat z namaszczeniem. Wielkie złoże gazu ma się stać cudownym panaceum na wszystkie finansowe bolączki kraju. I trzeba przyznać, że coś jest na rzeczy.
Druga powstaje w Luizjanie: Project Cypress to wspólne dzieło firm Climeworks Corporation (wśród firm zaangażowanych w działalności tej spółki znajdziemy z kolei Audi, Microsoft czy Swiss Re) oraz Battelle i Heirloom Carbon Technologies.
Sztuczne drzewa
- Patrzymy dziś na narodziny nowych gatunków - cytował kilka miesięcy temu tygodnik "The Economist" eksperta ds. energetyki, Julio Friedmanna, który przyjechał do Teksasu na zaproszenie konsorcjum budującego tam South Texas DAC Hub. Chociaż w tym przypadku prościej byłoby zapewne mówić o ekwiwalencie gatunku, gdyż mowa o metodzie DAC, w olbrzymim uproszczeniu naśladującej sposób, w jaki drzewa i rośliny pochłaniają CO2 ze swojego otoczenia.