Wprowadzona w 2016 r. tzw. ustawa odległościowa, dotycząca lokalizowania farm wiatrowych, spowodowała całkowite zatrzymanie nowych projektów. – Nie ma w Polsce lokalizacji uzasadnionych biznesowo, gdzie można znaleźć wymagane odległości – mówił Gajowiecki.
– Wiatraki na Bałtyku nie są bezpośrednią alternatywą. Wiele krajów rozwija obie technologie, które świetnie się uzupełniają – dodał.
Gość tłumaczył, że w polskim miksie energetycznym potrzebujemy w najbliższych 5-10 latach dużych nowych możliwości wytwarzania energii elektrycznej, szczególnie zielonej, którą dostarczają farmy wiatrowe. – Te na morzu to perspektywa najbliższych 5 lat. Do realizacji celów wynikających z pakietu klimatycznego zielonej energii będziemy potrzebowali już jutro. Lądowe farmy wiatrowe mogą się rozwijać dużo szybciej. Projekt przygotowania farmy wiatrowej na lądzie jest dużo szybszy, prostszy i tańszy, aniżeli budowa morskiej energetyki wiatrowej – mówił.
– Energetyka wiatrowa na lądzie przychodzi w bardzo dobrym momencie jeżeli wspomniana ustawa zostanie zliberalizowana – dodał.