Polsce grożą kary za brak wsparcia zielonej energii

Miliardy złotych z naszego budżetu mogą trafić do gospodarki Niemiec lub Szwecji.

Publikacja: 01.03.2016 21:00

Polsce grożą kary za brak wsparcia zielonej energii

Foto: Bloomberg

Jeśli nie spełnimy zobowiązań dotyczących 15-proc. udziału odnawialnych źródeł energii (OZE) w końcowym zużyciu do 2020 r., będziemy płacić kary do budżetu Unii. Inna możliwość to płacenie (w ramach tzw. transferu statystycznego) ekwiwalentu za brakujące megawatogodziny krajom mającym nadwyżki OZE. To tylko zabieg księgowy. Nie sprawi, że popłynie do nas zielony prąd z Niemiec czy Szwecji, które mogą być beneficjentami takich zapisów.

100 euro/MWh

Eksperci już szacują, jaką kwotą możemy zasilić budżety sąsiadów. Instytut Energetyki Odnawialnej (IEO) alarmuje, że trzeba liczyć się z kosztem 7,5 mld zł za deficyt 17 TWh. To znaczy, że może nam zabraknąć 2 proc. do celu 15-proc. finalnego zużycia.

Dziś na ścieżce dochodzenia do tego celu nie wyglądamy źle. W 2014 r. osiągnęliśmy 11,4 proc. w finalnym zużyciu energii. Byłoby lepiej, gdyby nie transport, gdzie mamy duże opóźnienia (w 2014 r. było 5,7 proc. z zakładanych 10 proc.).

Problem dopiero się ujawni – ze względu na brak stabilnych regulacji dla elektrowni produkujących ekologiczny prąd. Luka inwestycyjna ma się pojawić już w tym roku i potrwać do pierwszej aukcji, której rynek spodziewa się w 2017 r.

Jak twierdzi Grzegorz Wiśniewski, szef IEO, z analizy kosztów wytworzenia w najtańszych cieplnych źródłach OZE (ok. 50 euro/MWh) i najdroższych, czyli wiatrakach morskich (150 euro/MWh), wynika, że cena energii w transferze wyniesie ok. 100 euro/MWh.

Paweł Puchalski z DM BZ WBK, opierając się na założeniach IEO i wyliczeniach rządu Holandii, mówi o ok. 3 mld zł opłaty rocznej płaconej innym państwom. – Zakładam, że może być to o 4 pkt proc. mniej niż deklarowane 20 proc. (taki udział OZE mamy mieć w produkcji energii, bez transportu – red.), czyli ekwiwalent 6,4 TWh – szacuje. Jego kwota jest o 1 mld zł niższa niż roczne koszty wsparcia zielonej energii w ocenie skutków ustawy o OZE, wprowadzającej nowy system wsparcia dla takich siłowni.

Zdaniem przedstawicieli rządu nie stać nas na to. Stąd plany nowelizacji ustawy o OZE i projekt ustawy odległościowej dla wiatraków, która – jak twierdzą przedstawiciele branży – zahamuje rozwój.

Zdaniem Puchalskiego zapisy uderzą głównie w mniejszych inwestorów i właścicieli ziemi, na której stoją wiatraki. A Kamil Jankielewicz, kierujący praktyką energetyczną w kancelarii Allen & Overy, wskazuje na ich niezgodność z dyrektywą nakazującą m.in. obiektywne i niedyskryminujące procedury administracyjne.

Ciepło na ratunek?

– Prawdopodobnie bardziej racjonalne byłoby wydanie kilku miliardów złotych na wsparcie rozwoju OZE w kraju, a nie płacenie innym – uważa Bolesław Jankowski, ekspert KIG. Ale jego zdaniem niewypełnienie przez nas zobowiązań w zakresie OZE nie jest przesądzone. Kwestia kar też wymaga weryfikacji prawnej. By uniknąć czarnego scenariusza, radzi postawić na wspieranie zielonego ciepła, w tym produkowanego w kogeneracji z energią, np. z biomasy czy odpadów. – Skoro będziemy rozliczani z finalnego zużycia, a w polskich warunkach tańszym rozwiązaniem będzie zrealizowanie celu przez produkcję ciepła, a nie prądu z OZE, to należy postawić na wsparcie tego pierwszego – radzi Jankowski. Uważa też, że zasadne może być wsparcie rozwoju małych instalacji fotowoltaicznych do 1–2 tys. MW ze względu na problemy z bilansem mocy w letnim szczycie.

Zdaniem Marcina Stoczkiewicza, prawnika w Fundacji ClientEarth, przygotowanie regulacji pod transfer statystyczny jest bardziej karkołomne niż ustanowienie własnego systemu wsparcia. Bo konieczne są negocjacje z innymi państwami i powiadomienie Brukseli.

Jankowski podaje w wątpliwość sugestie ws. konieczności płacenia przez Polskę krajom o nadwyżkowym udziale OZE ze względu na brak wdrożenia przez Brukselę mechanizmów międzynarodowej wymiany certyfikatów OZE (dziś stanowią wsparcie dla takich źródeł m.in. w Polsce). Wskazuje też, że kraje uzyskujące nadwyżkę należałoby prześwietlić pod kątem dopuszczalnej pomocy publicznej dla sektora.

– Unia nie będzie naciskała na Polskę i inne kraje opóźnione w realizacji planu. Bo w mechanizmie zaszyta jest podwójna korzyść dla tych, którzy zainwestowali w źródła o wysokich kosztach inwestycyjnych, ale niskich operacyjnych – mówi Wiśniewski. – Po 2020 r. nie tylko będziemy musieli płacić innym za importowaną energię z OZE, ale i stracimy konkurencyjność na rynku europejskim.

Opinia

Giles Dickson | prezes Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej

Rozwiązania proponowane w projekcie ustawy o lokowaniu elektrowni wiatrowych w Polsce są głęboko niepokojące.

Stanowią one jasne oświadczenie woli płynące ze strony polskiego rządu, w jakim kierunku ma podążać ten sektor. Władze nie tylko chcą wprowadzić biurokratyczne procedury dla dopiero co planowanych elektrowni, ale też utrudnić życie i zmniejszyć opłacalność tych istniejących. Wprowadzenie takich regulacji w życie podkopie zaufanie inwestorów i zahamuje rozwój odnawialnych źródeł, w tym farm wiatrowych, w kraju o ogromnym potencjale do ich rozwijania.

Będziemy nadal podkreślać ogromne korzyści, zarówno gospodarcze, jak i społeczne, które przynosi rozwój elektrowni wiatrowych. To dodatkowe miejsca pracy i dochód.

Jeśli nie spełnimy zobowiązań dotyczących 15-proc. udziału odnawialnych źródeł energii (OZE) w końcowym zużyciu do 2020 r., będziemy płacić kary do budżetu Unii. Inna możliwość to płacenie (w ramach tzw. transferu statystycznego) ekwiwalentu za brakujące megawatogodziny krajom mającym nadwyżki OZE. To tylko zabieg księgowy. Nie sprawi, że popłynie do nas zielony prąd z Niemiec czy Szwecji, które mogą być beneficjentami takich zapisów.

Pozostało 91% artykułu
Nowa Energia
Bruksela wszczęła postępowania wobec chińskich producentów fotowoltaiki
Materiał Partnera
Energia jest towarem, ale nie musi skokowo drożeć
Materiał Partnera
Przed nami zielony rok
Nowa Energia
Szczyt klimatyczny w Dubaju. Spektakularny zgrzyt na start, dalej też ciekawie
Nowa Energia
Globalna superpotęga energetyczna rodzi się na naszych oczach