Pierwszy wyrok ws. certyfikatów. 0:1 dla farm wiatrowych

Energa przegrała pierwszą sprawę dotyczącą zielonych certyfikatów. Wyrok nie jest prawomocny. Spółka zamierza się odwoływać.

Publikacja: 18.05.2018 18:27

Pierwszy wyrok ws. certyfikatów. 0:1 dla farm wiatrowych

Foto: Adobe Stock

Pozwanym była spółka Livingstone będąca prawnym następcą firmy Megawat Kanin oraz bank DNB. Warszawski sąd okręgowy w całości oddalił powództwo gdańskiej spółki zasądzając na jej rzecz koszty procesowe na rzecz każdego z pozwanych w kwocie po 15 tys. zł.

Była to pierwsza sprawa dotycząca sporu państwowego koncernu z farmami wiatrowymi. We wrześniu ub.r. Energa uznała za nieważne ramowe umowy na zakup tzw. zielonych certyfikatów ze swoimi kontrahentami powołując się na brak zastosowanie trybu zamówień publicznych przy ich zawieraniu. Sędzia co prawda uznała, że zamówienie powinno być dokonane w drodze przetargu. Podkreślała jednak, że niedochowanie nie może skutkować unieważnieniem kontraktów. – Skoro strony działały zgodnie z interesem publicznym i były o tym przekonane, to mogły spodziewać się zmiany regulacji w tym zakresie – zauważyła sędzia. Tłumaczyła też, iż Energa nie wskazała w trakcie procesu okoliczności, które mogłyby świadczyć o zmianie interesu publicznego np. w zakresie ochrony konkurencji, stabilności obrotu czy ochrony środowiska.

Z uzasadnieniem sądu nie zgadza się z mec. Przemysław Maciak, partner zarządzający w kancelarii SMM Legal, reprezentującej Energę. Zamierza odwoływać się od wyroku, który zapadł w pierwszej instancji nie zmieniając podstawy prawnej. – To jest sprawa w pewnym sensie precedensowa. Jeśli miałbym użyć metafory zbrojnej, jest to tylko przegrana potyczka, ale jestem przekonany o końcowej wygranej.

Nie wyklucza, że sprawa może oprzeć się o Sąd Najwyższy. Maciak podkreśla przy tym, że wyrok nie ma wpływu na kolejne sprawy ani na potencjalne ugody zawierane z innymi podmiotami w najbliższym czasie. Z naszych informacji wynika, że takie ugody mogą zostać zawarte w najbliższych dniach.

– Jest to wyrok precedensowy, bo zapadł w pierwszym z 22 postępowań wytoczonych przez Energę farmom wiatrowym i bankom. Co prawda nie wiąże on składów sędziowskich w kolejnych sprawach. Mamy jednak nadzieję, że w kolejnych postępowaniach podzielą one te poglądy – komentuje Natalia Kabacińska, radca prawny w reprezentującej także innych pozwanych kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr, która była przy odczytaniu wyroku (pozwanego reprezentowali adwokat Bartłomiej Jankowski, radca prawny Natalia Kabacińska i adwokat Wiktor Iwański z kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr).

Nie chciała jednak odnieść się do pytania dotyczącego ewentualnych roszczeń farm np. w kwestii zabezpieczenia wykonania umów.

Według niej kluczowe w uzasadnieniu były stwierdzenia dotyczące prawa zamówień publicznych. Sąd uznał, że strony miały co prawda obowiązek zawarcia umowy w tym trybie. Niedochowanie jego nie może jednak skutkować nieważnością umów. Zwłaszcza, że sam ustawodawca zmienił prawo w 2015 r. wyłączając sprzedaż certyfikatów z tego trybu. – Sąd mógł poprzestać na takiej argumentacji. Poszedł jednak dalej wskazując, że nawet uznanie umów za nieważne nie skutkowało by uwzględnieniem powództwa, w takim przypadku z uwagi na podniesiony przez nas brak formalnych przesłanek jego dochodzenia – dodaje Kabacińska.

Chodzi o roszczenia Energi dotyczące zwrotu nienależnie pobranych przez farmę świadczeń.

Pozwanym była spółka Livingstone będąca prawnym następcą firmy Megawat Kanin oraz bank DNB. Warszawski sąd okręgowy w całości oddalił powództwo gdańskiej spółki zasądzając na jej rzecz koszty procesowe na rzecz każdego z pozwanych w kwocie po 15 tys. zł.

Była to pierwsza sprawa dotycząca sporu państwowego koncernu z farmami wiatrowymi. We wrześniu ub.r. Energa uznała za nieważne ramowe umowy na zakup tzw. zielonych certyfikatów ze swoimi kontrahentami powołując się na brak zastosowanie trybu zamówień publicznych przy ich zawieraniu. Sędzia co prawda uznała, że zamówienie powinno być dokonane w drodze przetargu. Podkreślała jednak, że niedochowanie nie może skutkować unieważnieniem kontraktów. – Skoro strony działały zgodnie z interesem publicznym i były o tym przekonane, to mogły spodziewać się zmiany regulacji w tym zakresie – zauważyła sędzia. Tłumaczyła też, iż Energa nie wskazała w trakcie procesu okoliczności, które mogłyby świadczyć o zmianie interesu publicznego np. w zakresie ochrony konkurencji, stabilności obrotu czy ochrony środowiska.

Nowa Energia
Bruksela wszczęła postępowania wobec chińskich producentów fotowoltaiki
Materiał Partnera
Energia jest towarem, ale nie musi skokowo drożeć
Materiał Partnera
Przed nami zielony rok
Nowa Energia
Szczyt klimatyczny w Dubaju. Spektakularny zgrzyt na start, dalej też ciekawie
Nowa Energia
Globalna superpotęga energetyczna rodzi się na naszych oczach