Unijni przywódcy spotkali się w stolicy Czech na nieformalnym szczycie w środku największego kryzysu energetycznego w historii. Gazu może w zimie zabraknąć, a ceny elektryczności osiągają poziom, który staje się problemem dla gospodarstw domowych i firm. Kilka ważnych decyzji podjęto już wcześniej, jak obowiązkowe zmniejszenie zużycia gazu, szybkie wypełnienie magazynów tego surowca czy — to ostatnie posunięcie — specjalne opłaty na producentów osiągających teraz nadzwyczajne zyski. Z tej daniny rządy państw członkowskich będą mogły wspierać wybrane grupy konsumentów czy przedsiębiorstw. Ale nierozstrzygnięty pozostaje najbardziej kontrowersyjny problem: czy i jak UE ma ograniczać cenę importowanego gazu.
— Wszyscy zgadzają się, że musimy obniżyć ceny energii, ale nie ma zgody, jakich dokładnie instrumentów użyć w tym celu — powiedział polski premier Mateusz Morawiecki. Przywódcy odłożyli więc dyskusję na ten temat do kolejnego, tym razem już formalnego spotkania Rady Europejskiej w Brukseli za dwa tygodnie. Ale nawet wtedy nie ma pewności, że decyzja zapadnie.
Czytaj więcej
Gdyby policzyć wszystkie zadania realizowana poza budżetem, to dziura w kasie państwa w 2023 r. wynosiłaby ponad 206 mld zł, a nie 68 mld zł jak pokazuje rząd – oszacowali eksperci.
Komisja Europejska gotowa jest przygotować propozycję, ale odnoszącą się tylko do części problemu. Po pierwsze, limit cenowy na import gazu z Rosji, co jednak — sama Bruksela to przyznaje — będzie bardziej symboliczną sankcją na Rosję niż mechanizmem prowadzącym do obniżenia ceny na rynku europejskim. Bo gazociągi z Rosji tłoczą już tylko 7,5 proc. importowanego przez UE surowca, podczas gdy przed wojną było to aż 40 proc. Po drugie, KE obiecała zająć się odcięciem ceny elektryczności od ceny gazu.
Polska jest w awangardzie krajów, które uważają, że trzeba taką decyzję podjąć, ale w odniesieniu do całości gazu. Dzień przed dyskusją w Pradze przedstawiła propozycję opracowaną przez ekspertów z Polski, Włoch, Belgii i Grecji. Mówi w niej o dynamicznym korytarzu cenowym na rynku hurtowym gazu, dla którego punktem odniesienia byłaby np. cena ropy i/lub cena gazu na rynkach amerykańskim i azjatyckim. Cena w UE miałaby być na tyle wysoka, żeby nie zniechęcać dostawców LNG do sprzedawania surowca na europejskim rynku. Propozycja mówi też o nadzwyczajnych mechanizmach na wypadek braku surowca, w tym specjalnych zakupach w imieniu UE, ograniczeniu popytu itp. I przekonuje, że nie należy zajmować się tylko elektrycznością, bo to oznacza ignorowanie 2/3 rynku gazu. Eksperci 4 krajów argumentują także, że jeśli cena gazu z importy pozostanie wysoka, to państwa będą musiały wydawać dużo pieniędzy, żeby subsydiować elektryczność.