Moskwa zgodziła się by Mińsk od nowego roku płacił za kupowany w Rosji gaz według zasad obowiązujących na krajowym rynku. Jak dowiedziała się gazeta Kommersant zapłata będzie w rublach rosyjskich (dotąd jak wszyscy klienci Gazpromu Białoruś płaciła w dolarach) i po cenie bliskiej, tej która obowiązuje w Rosji.
A to oznacza, że od 2017 r. gaz z Gazpromu potanieje o 30 proc. do 6000 rubli (92,5 dol.) za tysiąc m sześciennych. Do 2025 r. ceny gazu w obu krajach mają się zrównać. Wtedy też ma zacząć działać jednolity rynek energii elektrycznej w obu krajach, a także jeden rynek gazu Euro-azjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (Rosja, Kazachstan, Białoruś i Armenia).
Tym samym białoruskie władze osiągnęły to czego od dawna się domagały – taniego rosyjskiego gazu opłacanego w rublach. Do końca tego roku Mińsk kupuje gaz po 132 dol., co i tak wychodzi najtaniej w Europie.
Jednak cena za tani rosyjski gazu jest wysoka: Białoruś powoli traci niepodległość, wtapia się w Rosję a do tego warunkiem głównym zmiany zasad gazowych jest zwrot długu wobec Gazpromu – ok. 300 mln dol. na koniec czerwca; zobowiązania te to efekt decyzji Mińska, że płaci za gaz tyle ile uważa, a nie tyle ile rzeczywiście musi zgodnie z kontraktem.
Gazprom jest właścicielem białoruskich magistrali gazowych (ma 100 proc. operatora gazowego Bieltransgaz). Według koncernu, który na nowych zasadach straci najwięcej – ostatecznego porozumienia wciąż nie ma. Zostało osiągnięte na poziomie roboczym. Teraz decyzja należy do premierów obu krajów.