Jego zdaniem w dotychczasowe kontaktach z rosyjskim Gazpromem, z którym spółkę wiąże długoterminowy kontrakt (tzw. jamalski) na dostawy gazu „trudno znaleźć pozytywy”. Przypomniał, że kilka razy Gazprom „bez powodu” przerywał dostawy, co – jak podkreślił – jest sytuacją „absolutnie do zmiany”. Dlatego zdaniem Woźniaka PGNiG podtrzymuje plany zdywersyfikowania dostaw i opcją numer jeden jest połączenie się ze złożami norweskimi przez Bałtyk.
„W ten sposób uzyskamy kompletną niezależność od dostawcy wschodniego i będziemy mogli zająć się handlem na normalnych warunkach, a nie pod nieprzewidywalną presją” – zaznaczył prezes PGNiG.
Projekt połączenia ze złożami norweskimi zakłada budowę podmorskiego gazociągu Baltic Pipe, łączącego się z duńskim systemem przesyłowym. Woźniak podkreślił jednak, że konieczne jest też postawienie rury, która połączy Danię i Norwegię. Jak wyjaśniał, samo połączenie z Danią niczego by nie dało, bo Duńczycy nie mają gazu na sprzedaż.
Rurociąg Dania–Norwegia miałby zostać wybudowany przez Skandynawów i powstać do 2022 r. Jak niedawno zapewniał pełnomocnik rządu do infrastruktury energetycznej Piotr Naimski, projekt ma poparcie władz w Oslo i Kopenhadze.
Jak mówił szef PGNiG, planowanym gazociągiem, oprócz gazu pochodzącego z własnych złóż na szelfie norweskim (obecnie jest to pół mld. m sześć – w 2022 spółka planuje wydobywać tam 2,5 mld) można będzie sprowadzać ok. 7 mld gazu importowanego ze złóż na morzach północnych.