Premier Białorusi oświadczył, że gaz z Rosji powinien kosztować nie 141 dol./1000 m3, ale 80 dol. Przedstawiciel władz Gazpromu Walerij Gołubiew oświadczył, że nie ma na to szans. – To jest cena produkcji gazu w okręgu Jamalsko-Nienieckim plus koszty transportu i nic więcej. Tak samo kształtujemy cenę dla odbiorców w Rosji, dlaczego więc Białoruś ma płacić mniej? Taką formułę cenową wybrali sami białoruscy koledzy – cytuje agencja Prime.
Białoruś chce wymusić tańszy gaz, bo nie ma czym za niego płacić. W państwie prezydenta Łukaszenki trwa głęboki kryzys, PKB będzie ujemny, większość przedsiębiorstw nie ma gdzie pożyczać pieniędzy na bieżące funkcjonowanie, a państwo czeka spłata kilku miliardów raty kredytów.
W 2015 r. po raz pierwszy od 19 lat białoruski PKB okazał się na minusie i to większym niż w sąsiedniej Rosji – gospodarka straciła 3,9 proc. Eksport był o 23 proc. mniejszy aniżeli dwa lata temu. Do tego doszedł spadek importu o 25 proc. Saldo pozostało ujemne (-3,6 mld dol.). I taki stan utrzymuje się od lat, bowiem centralnie sterowana białoruska gospodarka niewiele wytwarza, szczególnie zaawansowanych produktów.
Spadek wpływów z eksportu plus konieczność spłaty ponad 3,6 mld dol. zadłużenia przypadająca na miniony rok, spowodował z kolei zmniejszenie rezerw walutowych banku centralnego o ponad 800 mln w ciągu roku. Tym samym poziom białoruskich zaskórniaków – 4,17 mld dol., na początek 2016 r okazał się niewystarczający dla pokrycia kwartalnego importu kraju. A taki uważa się za bezpieczny dla finansów państwa.
Do tego tendencja spadkowa w gospodarce pogłębiła się w tym roku. W styczniu PKB stracił 4,3 proc., ujemne było saldo wymiany z zagranicą a rezerwy też jeszcze spadły. W tej sytuacji nierealna staje się przypadająca na ten rok spłata 3,3 mld dol. zadłużenia przede wszystkim wierzycielom z Chin i Rosji.