„Prezes Gazpromu Aleksiej Miller i prezes Naftogazu Andrij Kobolew, odbyli spotkanie robocze w Berlinie. Strony rozmawiały na temat rosyjskich dostaw gazu na Ukrainę, a także o zapewnieniu bezpieczeństwa transportowanego gazu do europejskich konsumentów podczas zim— podali Rosjanie w komunikacie prasowym.
– Z powodu trudnej sytuacji finansowej Naftogazu, nie spodziewamy się żadnych przedpłat i tym samym wznowienia dostaw gazu przed końcem roku – zaznaczył Miller. Do końca grudnia, strony planują ustalić warunki dotyczące przyszłych dostaw w pierwszym kwartale 2016 roku.
Naftogaz chce zniżki w cenie gazu za pierwszy kwartał 2016 roku. Gazprom jest gotowy na to pójść, ale pod jednym warunkiem. Ukraińcy musieliby się zobowiązań na piśmie, co do dokładnej wielkości gazu, które firma zakupi w tym okresie. Według źródeł, do których dotarła gazeta Kommersant, takiej zgody Kijowa nie ma i nie będzie.
Według pakietu zimowego Naftogaz może kupować od 0 do 110 mln m3 na dobę a także dowolną ilość gazu, na którą wniesie przedpłatę, bez ograniczeń ilościowych i klauzuli take-or-pay (bierz lub płać). Do tego Ukraińcy płacą na przesył gazu po rewersie ze Słowacji, niezależnie od tego czy gaz tam płynie czy nie (ship-or-pay). Dlatego Naftogaz woli wykorzystywać Gazprom jako dostawcę bilansującego, kupując bazowe ilości gazu w Unii i nie jest zainteresowany gwarantowaniem zakupów w Rosji.
W listopadzie śr. cena gazu importowanego przez Ukrainę wyniosła 229,7 dol./1000 m3, co oznacza, że gaz ze Słowacji wychodził o 4 dol. drożej od rosyjskiego A to niewielka cena za wolność wyboru.