Chodzi o budowę dwóch dodatkowych reaktorów o mocy co najmniej 1000 MW każdy w należącej do CEZ siłowni. Szacowana wartość inwestycji przekracza 10 mld euro. Byłby to więc największy kontrakt w historii czeskiej firmy i całego państwa.
Spółka opóźnia jednak jego podpisanie. – Ostateczna decyzja dotycząca inwestycji o tak wielkiej skali może zostać podjęta wyłącznie po spełnieniu trzech warunków – wskazuje Barbora Pulpanova z biura prasowego CEZ. – Po pierwsze, musi być ona zgodna z przyjętą przez rząd polityką energetyczną. Po drugie, powinny być zabezpieczone warunki zapewniające akceptowalną stopę zwrotu z inwestycji. Trzecim aspektem jest kształt polityki energetycznej Unii Europejskiej, który nie został sprecyzowany na marcowym szczycie Rady – wylicza.
Zaznacza, że sektor energetyczny cechuje dziś duża niepewność, dlatego inwestowanie w nowe źródła powinno się odbywać przy wsparciu ze strony państwa.
Jednym z rozważanych przez rząd wariantów wsparcia CEZ był model brytyjski. Państwo gwarantuje w nim cenę 1 MW energii dla wytwórcy. Gdy cena rynkowa jest niższa od gwarantowanej, rząd dopłaca mu różnicę, a gdy jest wyższa, to firma różnicę zwraca. Na taką subwencję zgodę powinna wyrazić jednak Bruksela.
Zdaniem analityków CEZ odłoży rozbudowę Temelina. Przesłanką są potrzeby budżetu. Rząd, który kontroluje CEZ, sygnalizował niedawno, że oczekuje wypłaty 100 proc. zysku za 2013 r. jako dywidendy. A więc nie tylko chce pieniędzmi CEZ załatać deficyt, ale też nie będzie go stać na pomoc przy kluczowej inwestycji. Co więcej – jak wskazuje Petr Bartek z Erste – Czechom, które są znaczącym eksporterem energii, nowe moce jądrowe nie są potrzebne. Zapotrzebowanie będzie rosło bliżej 2030 r., a to oznacza rozpoczęcie budowy w latach 2020–2025. – Jest więc sensownym rozwiązaniem odłożenie tego projektu na kilka lat – twierdzi analityk.