Zmiany na rynku gazu są za wolne

Uwolnienie cen to tylko jeden z postulatów, które muszą być spełnione, abyśmy mogli stworzyć prawdziwy rynek gazu – mówi Bernard Rudkowski, przewodniczący Komisji ds. Gazu i Energii Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Publikacja: 20.05.2014 05:49

W Polsce liberalizacja rynku gazu prowadzona jest od wielu lat. Jak pan ocenia jej dotychczasowe efekty?

Bernard Rudkowski: Do branży przyszedłem w 2002 r. Wówczas głośno mówiono o prywatyzacji spółek należących do Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa zajmujących się dystrybucją gazu oraz o wydzieleniu spółki wydobywającej ropę i gaz. Z perspektywy 12 lat mogę powiedzieć, że daleko nie zaszliśmy. Co więcej w niektórych obszarach jest gorzej niż było. Sześć spółek dystrybucyjnych niedawno połączono w jeden podmiot, co jest ewenementem w UE. Niemal wszędzie w Europie Zachodniej są to podmioty o charakterze lokalnym, a nie ogólnokrajowym. Z drugiej strony przepisy unijne niedawno wymusiły powstanie spółki PGNiG Obrót Detaliczny, która będzie bezpośrednim sprzedawcą gazu dla gospodarstw domowych i małych firm. To przykład działania idącego w dobrym kierunku. Chcielibyśmy jednak, aby było ich więcej i aby je realizowano zdecydowanie szybciej.

Wkrótce na rachunkach za gaz zamiast PGNiG pojawi się właśnie zależna od niego firma PGNiG Obrót Detaliczny. Nowy sprzedawca dostarczy surowiec do 6,7 mln gospodarstw domowych oraz małych i średnich przedsiębiorstw. Co to nam da?

W wyniku tej operacji pojawi się nowy podmiot, który będzie zgłaszał popyt na gaz na warunkach rynkowych. To z kolei powinno spowodować wzrost obrotów na giełdzie gazu prowadzonej przez TGE, a poprzez zapewnienie równych cen zakupu gazu dla wszystkich sprzedawców detalicznych umożliwi im konkurowanie między sobą na równych warunkach. W efekcie wszyscy możemy skorzystać, gdyż ceny zarówno na poziomie hurtowymi jak i detalicznym będą mieć coraz bardziej rynkowy charakter.

Dziś zdecydowana większość gazu sprzedawana jest w Polsce według taryfy zatwierdzanej przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Kiedy powinno dojść do uwolnienia cen?

Uwolnienie cen gazu w 100 proc. nie jest dziś w Polsce społecznie akceptowalne. Oczywiście z punktu widzenia biznesowego byłoby, poza kilkoma wyjątkami, jak najbardziej pożądane. Uwolnienie cen powinno od razu dotyczyć wszystkich odbiorców. Tymczasem dziś proponuje się, aby w pierwszym etapie obejmowało tylko duże firmy. Przy takim rozwiązaniu zawsze ktoś będzie dyskryminowany, bo powszechne będzie zjawisko, że cena na giełdzie będzie niższa niż w taryfie lub na odwrót. Taryfy powinny pozostać jedynie w przypadku dostaw dla odbiorców chronionych takich jak gospodarstwa domowe, szpitale czy szkoły oraz systemów wyspowych, czyli sieci nie podłączonych do ogólnokrajowego systemu przesyłowego  np. zasilanych surowcem z regazyfikacji skroplonego gazu ziemnego lub z systemów innych krajów.

Dlaczego do dziś URE nie zniosło nawet taryfy dla odbiorców przemysłowych mimo wcześniej składnych deklaracji?

Teraz mamy przede wszystkim do czynienia z przeszkodą administracyjną polegającą na braku właściwego organu, czyli prezesa URE, a tylko on może podjąć odpowiednią decyzję. Wprawdzie postępowanie konkursowe trwa ale nie wiadomo kiedy się zakończy. Poza tym nawet jak zostanie wybrany nowy prezes, to będzie potrzebował czasu, aby zapoznać się problematyką taryf. Wreszcie pod koniec maja mamy wybory do europarlamentu, zaś jesienią wybory samorządowe i nie sądzę, aby do tego czasu ktokolwiek chciał dokonywać jakichkolwiek działań, które mogłaby doprowadzić do nawet chwilowego wzrostu cen gazu. Co więcej obecnie odbiorcy przemysłowi nie widzą specjalnej potrzeby zniesienia taryfy, bo jest ona stała i przewidywalna. Określona w niej cena gazu jest też stosunkowo niska. W tej sytuacji jedynie postępowanie wszczęte w styczniu tego roku przez Komisję Europejską dotyczące uwolnienia przez Polskę cen gazu może wymóc jakieś działania. Na razie nie wiążą się jednak z nim żadne potencjalne kary pieniężne. Wyrok spodziewany jest najwcześniej w pierwszym kwartale 2015 r. Co najwyżej zobowiąże nas do uwolnienia cen w ciągu np. dwóch lat. Dopiero gdy tego nie zrobimy mogą pojawić się sankcje finansowe.

Czy wraz z uwolnieniem cen wzrosną obroty na giełdzie gazu i na rynku hurtowym?

Niestety uwolnienie cen to tylko jeden z postulatów, który musi być spełniony abyśmy mogli stworzyć w Polsce prawdziwy rynek gazu. Dziś dużą barierą w jego liberalizacji jest obowiązek magazynowania części importowanego surowca. Firmy należące do Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej, czyli VNG Polska, EWE Polska, Grupa Duon oraz RWE Polska, to dziś w zasadzie najwięksi konkurenci PGNiG. Każda z nich wkrótce może być jednak zmuszona do magazynowania gazu. Obecnie korzystają ze specjalnego zezwolenia, które zwalnia ich z tego obowiązku pod warunkiem, że roczna sprzedaż nie przekroczy 100 mln m sześc. My postulujemy, aby obowiązek gromadzenia zapasów obowiązkowych przenieść na operatora gazociągów przesyłowych lub ograniczyć jego zakres jedynie do gazu sprzedawanego odbiorcom chronionym.

Dlaczego?

W obecnej sytuacji koszty magazynowania nie są rozłożone równo między poszczególnych graczy. Należy bowiem pamiętać, iż około 30 proc. gazu sprzedawanego przez PGNiG pochodzi z wydobycia krajowego. Zatem musi ono tworzyć rezerwy jedynie dla 70 proc. sprzedawanego gazu. Pozostali gracze nie są w tak komfortowych warunkach. W momencie, gdy zdecydują się na poważne zaistnienie na polskim rynku i zaimportują więcej niż 100 mln m sześć momentalnie stracą zwolnienie i będą zobowiązani do tworzenia rezerw dla 100 proc. sprzedawanego gazu. Zniechęca to alternatywnych dostawców do importowania więcej niż owe 100 mln m sześć.  Istniejące obecnie rozwiązania utrwalają więc niekorzystną strukturę polskiego rynku gazu ziemnego, który obecnie w 95 proc. należy do PGNiG. Alternatywni dostawcy muszą się zadowolić pozostałymi 5 proc.

Co jeszcze trzeba zrobić, aby pojawiła się realna konkurencja dla PGNiG?

Musi zostać zmienione rozporządzenie Rady Ministrów o dywersyfikacji dostaw gazu, którego celem tak naprawdę było ograniczenie importu z jednego kierunku. Oczywiście chodziło o Rosję. Problem polega jednak na tym, że URE surowiec sprowadzony z krajów UE np. z Niemiec nie traktuje jako importu. W efekcie ktokolwiek sprowadza gaz z Rosji nie ma dziś w zasadzie żadnych możliwości, aby te dostawy zdywersyfikować, w taki sposób w jaki rozporządzenie interpretuje URE. Jest jednak nadzieja, że wkrótce to się zmieni. Kolejny problem dotyczy, zbyt rygorystycznego w naszej ocenie, podejścia polskich władz do unijnej dyrektywy zalecającej rozdzielenie działalności polegającej na dystrybucji gazu od obrotu nim do odrębnych spółek. UE zaleca, aby dochodziło do tego jeśli dana firma sprzedaje gaz do więcej niż 100 tys. klientów. Zakładając, iż byliby to klienci przyłączeni do sieci dystrybucyjnej odpowiada to rocznej sprzedaży w wysokości około 500 mln m sześc. surowca. W Polsce zapis o liczbie klientów utrzymano ale wolumen przy którym trzeba dokonać rozdziału dystrybucji od obrotu ustanowiono na poziomie 150 mln m sześc. W efekcie każda firma posiadająca lokalną sieć dystrybucji i sprzedająca tylko gaz podłączonym do niej klientom, zatrudniająca np. 5-10 osób, może być zmuszona do podwojenia kosztów, gdyż dotychczasową jej działalność będą musiały realizować dwa podmioty. My wnosimy, aby limit związany z wolumenem gazu podnieść do 500 mln m sześc. lub w ogóle znieść. Ostatni postulat dotyczy ograniczenia barier biurokratycznych. Dziś szczególnie dotkliwe są zwłaszcza liczne wymogi związane z różnego rodzaju sprawozdawczością.

CV

Bernard Rudkowski jest przewodniczącym Komisji ds. Gazu i Energii przy Polsko-Niemieckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej od 2013 r. Od 11 lat pełni funkcję prezesa firmy G.EN. Gaz Energia, a od pięciu lat członka zarządu VNG Polska. Wcześniej pracował m.in. w Dyckerhoff Beton Polska oraz Deutsche Banku.

W Polsce liberalizacja rynku gazu prowadzona jest od wielu lat. Jak pan ocenia jej dotychczasowe efekty?

Bernard Rudkowski: Do branży przyszedłem w 2002 r. Wówczas głośno mówiono o prywatyzacji spółek należących do Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa zajmujących się dystrybucją gazu oraz o wydzieleniu spółki wydobywającej ropę i gaz. Z perspektywy 12 lat mogę powiedzieć, że daleko nie zaszliśmy. Co więcej w niektórych obszarach jest gorzej niż było. Sześć spółek dystrybucyjnych niedawno połączono w jeden podmiot, co jest ewenementem w UE. Niemal wszędzie w Europie Zachodniej są to podmioty o charakterze lokalnym, a nie ogólnokrajowym. Z drugiej strony przepisy unijne niedawno wymusiły powstanie spółki PGNiG Obrót Detaliczny, która będzie bezpośrednim sprzedawcą gazu dla gospodarstw domowych i małych firm. To przykład działania idącego w dobrym kierunku. Chcielibyśmy jednak, aby było ich więcej i aby je realizowano zdecydowanie szybciej.

Pozostało 87% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie