Zręby porozumienia zostały już przedstawione państwom UE w postaci projektu konkluzji, który jest dokumentem podsumowującym spotkanie przywódców. Najnowsza wersja, którą udostępniono „Rz", mówi o konieczności reformy dwóch filarów systemu zarządzania emisjami: europejskiego systemu handlu emisjami (ETS), które obejmuje energetykę, przemysł i lotnictwo, oraz sektorów poza ETS, do których należą rolnictwo, reszta transportu i budownictwo. W tym pierwszym emisje miałyby być ograniczone o 43 proc., w drugim – o 30 proc. Kraje uczestniczyłyby w tym wysiłku przy zachowaniu zasady sprawiedliwości i solidarności.
W ETS proponuje się przyspieszenie redukcji liczby pozwoleń na emisję z obecnego poziomu 1,74 proc. rocznie do 2,2 proc. Projekt zapowiada kontynuację darmowych uprawnień dla sektorów gospodarki wrażliwych na tzw. carbon leakage, czyli po prostu ucieczkę firm do krajów o bardziej liberalnych normach środowiskowych, w sytuacji gdy inne państwa nie wprowadzą podobnych wiążących celów jak UE. Unijny pakiet klimatyczny jest bowiem wstępem do globalnego porozumienia, którego podstawy miałyby być gotowe do końca I kw. 2015 r., a finalizacja nastąpiłaby na konferencji klimatycznej ONZ w Paryżu w grudniu 2015 r.
Dokument mówi też o stworzeniu rezerwy z 1–2 proc. pozwoleń na emisję. Dochody z ich sprzedaży miałyby być przeznaczone na modernizacją systemów energetycznych w krajach, gdzie średni PKB na mieszkańca jest niższy od 60 proc. PKB, czyli m.in. w Polsce. Jednak kraje potencjalnie tym objęte niekoniecznie popierają ten pomysł. Jak powiedział dyplomata jednego z państw naszego regionu, jego rząd byłby zainteresowany bezpośrednimi transferami tych pieniędzy, a nie – jak to jest w projekcie – kredytami z tworzonego z tych środków funduszu w Europejskim Banku Inwestycyjnym.
W części poza ETS dokument mówi o podziale celu ogólnego redukcji o 30 proc. na cele krajowe wynoszące od 0 do 40 proc. redukcji, w zależności od poziomu PKB. Oznacza to, że każdy z krajów, także Polska, musiałby poważnie zredukować emisje. Bo w obecnie obowiązującym pakiecie klimatycznym Polska miała prawo zwiększyć emisje o 14 proc. w porównaniu z 2005 r. Dokument zaleca KE przedstawienie tzw. instrumentów elastyczności, które pozwoliłyby na handlowanie tymi celami emisyjnymi między krajami.
Projekt konkluzji będzie podlegał zmianom i dopiero wtedy okaże się, czy jest możliwe osiągnięcie porozumienia teraz czy też trzeba poczekać na kolejne szczyty. Polska zapowiedziała, że nie poprze propozycji, której efektem będzie zwiększenie cen energii w naszym kraju.
Anna Słojewska?z Brukseli