Raptem dwa tygodnie temu przed resortem administracji protestowali pocztowcy, w poniedziałek PKP Cargo poinformowało o sporze zbiorowym z organizacjami związkowymi, a już dzisiaj kolejny etap batalii związkowców. Do manifestacji szykują się pracownicy zmianowi Orlenu. Dzisiaj 600 z nich pojawi się przed kancelarią premier Ewy Kopacz.
Odprawy na zachętę
Władze Orlenu chcą wprowadzić czterobrygadówkę zamiast obecnego pięciozmianowego trybu pracy. To przynieść ma do 26 mln zł oszczędności rocznie i poprawić efektywność rafinerii. Konsekwencją będzie jednak redukcja 10 proc. etatów pracowników zmianowych. Odejdą głównie osoby w wieku emerytalnym. Sęk w tym, że nie chcą. I trudno się dziwić, bo zarobki w płockim koncernie są 2,5 razy wyższe niż średnia w sektorze przedsiębiorstw. W latach 2009–2013 wzrosły o ponad 23 proc. (w sektorze przedsiębiorstw wzrost ten sięgnął 15,6 proc.).
9,5 tys. zł wynosi średnie wynagrodzenie w Orlenie. Średnia w sektorze przedsiębiorstw jest niższa: 3,9 tys. zł
Według związkowców Orlenu zarząd spółki, szukając oszczędności, powinien zacząć od siebie. – Sam zarząd kosztuje spółkę 12 mln zł rocznie. Do tego dochodzi grupa 32 najwyższych rangą dyrektorów, 78 dyrektorów niższego szczebla, 220 kierowników i około 300 osób na stanowiskach nadzorczych. To w sumie koszty rzędu 160 mln zł – podkreśla Bogusław Pietrzak, przewodniczący MZZPRC, największego związku zawodowego Orlenu.
Z naszych informacji wynika, że płocka spółka, by przekonać pracowników do odejścia, może zdecydować się na potężne odprawy. Nieoficjalnie mówi się nawet o 100 tys. zł na głowę. Pracodawca jednak nie chce tego komentować. – Szczegóły dotyczące ewentualnych odpraw zostaną ustalone po zakończeniu analiz i konsultacji w sprawie zmiany organizacji czasu pracy – ucinają w Orlenie.