Atmosfera była grobowo-lodowata, trochę cieplejsze stosunki widać było podczas następnego spotkania z premier Korei Południowej. Japonia stara się odświeżać kontakty polityczne i łagodzić napięcia z sąsiadami, ale jednak podsumowanie pekińskiego szczytu APEC pokazuje, że od ostatniej wizyty Shinzo Abe w Pekinie, która miała miejsce w 2006 roku, kraj stracił na pięciu polach wobec Chin.
Chiny i Japonia
8 lat temu Abe był premierem po raz pierwszy. Wówczas japońska gospodarka była drugą na świecie z PKB wielkości 4,3 bln dolarów, Chiny znajdowały się na miejscu czwartym za Niemcami (PKB 2,8 bln dolarów). W 2013 roku państwa zamieniły się miejscami i wielkościami siły ekonomii z PKB 9,4 bln (Chiny, miejsce 2.) i 4,5 bln dolarów (Japonia, miejsce 3.). Chiński budżet na obronność w 2006 roku wynosił ok. 46,3 mld dolarów, obecnie 132 mld, z kolei japoński pozostał na prawie niezmienionym poziomie ok. 42 mld dolarów. Dane z eksportu pokazują, że Japonia bardziej potrzebuje chińskiej produkcji niż ma to miejsce w drugą stronę. Udział eksportu z Chin do Japonii spadł do 7,9 proc. w 2013 roku wobec 9,8 proc. w 2006. Japonia wysyła do Chin 20,6 proc. towarów ze wszystkich eksportowanych w 2013 roku, a w 2006 jedynie 16,5 proc. Chińskich turystów jest więcej wszędzie, także w Japonii, pomaga także słabnący jen. 1,8 mln Chińczyków odwiedziło Kraj Kwitnącej Wiśni przez pierwsze 9 miesięcy 2014 roku, w porównaniu do 0,8 mln w całym 2006 roku. Różnice występują także pod względem inwestycji – przez pierwszą połowę 2014 roku japońskie firmy zainwestowały 2,9 mld dolarów w Chinach, w 2013 wszystkie bezpośrednie inwestycje zagraniczne kraju wyniosły 9,1 mld dolarów, wobec 6,2 mld w 2006. Z kolei Chiny przeznaczyły na Japonię 437 mln dolarów przez analogiczny czas w 2014, wobec 140 mln w 2013 i jedynie 12 mln w 2006 roku.
Problemy premiera
Premier Abe ma także przed sobą wiele problemów odnośnie strategii gospodarczej. Wprowadzane przez niego w życie „3 strzały", główne wytyczne zmian w ekonomii, nazywanej Abekonomią, mogą nie działać tak sprawnie, jak powinny. Poparcie dla rządu spada, zmiany w interpretacji dotychczas pokojowej konstytucji powodują drugie samopodpalenie w Tokio (pewien mężczyzna podpalił się w ostatni weekend w tokijskim parku Hibiya na znak protestu przeciwko zwiększaniu aktywności japońskich Sił Samoobrony za granicą kraju, nie udało się go uratować), pojawiają się sygnały o prawdopodobnym odłożeniu w czasie decyzji o drugiej podwyżce podatku od konsumpcji (z października 2015 na 2017 rok). Na horyzoncie zaczyna się rysować perspektywa rozwiązania parlamentu i przyspieszone wybory (na razie w mediach krąży data 14 grudnia 2014 roku, w drugą rocznicę wybrania Abe na obecną kadencję), które mogłyby być najlepszym rozwiązaniem dla premiera, by nie stracić całego poparcia.
Widmo atomu
Na horyzoncie pojawia się także najpoważniejszy wróg rządu – energia atomowa. Bez niej kraj sobie nie radzi i powiększa deficyt budżetowy, z nią także nie jest jednoznacznie dobrze, ponieważ widmo powtórki z Fukushimy wcale nie jest nieprawdopodobne. Wydano już zgodę na restart pierwszych reaktorów w prefekturze Kagoshima na południowo-zachodnim krańcu Japonii. Dwie jednostki Sendai 1 i 2 mają zostać uruchomione, nawet jeżeli mieszkańcy okolicznych miasteczek będą mieli co do tego faktu wątpliwości. Ostateczną zgodę na restart musi jeszcze wydać japoński rząd, na razie zgodziła się władza lokalna, ale w momencie gdy rząd premiera Abe zacznie zajmować się kwestią powrotu do atomu, posypie się na jego głowę zmasowana krytyka. Lepiej chwilę poczekać i zabrać się za ten temat w glorii świeżo wybranego polityka obdarzonego społecznych zaufaniem nawet w tak trudnych czasach. Przed Shinzo Abe bardzo poważne wyzwanie.
I skażenia w USA
Nie pomagają zatem informacje o potencjalnym skażeniu radioaktywnym, które z japońskich wybrzeży Fukushimy dociera po trzech i pół roku podróży do zachodnich stanów USA. Przynajmniej tak twierdzo Woods Hole Oceanographic Institution, informujący o zwiększonych poziomach cezu 134 w odległości ok. 150 kilometrów od wybrzeży Eureka w Kalifornii. Zwiększone odczytu notowano na przełomie 28 lipca i 4 sierpnia bieżącego roku, ale naukowcy uspokajają. Skażenie w wodach Fukushimy w marcu 2011 roku wynosiło ponad 10 mln bekereli na metr sześcienny, to obecnie notowane w Kalifornii to mniej niż 10 bekereli/m3.