Wydawało się, że akceptacja Senatu dla nowelizacji ustawy o zapasach ropy i gazu będzie formalnością, tym bardziej że służy otwarciu rynku gazowego. Ale tak się nie stało, bo nieoczekiwanie w czasie obrad Komisji Gospodarki zmieniono jeden z zapisów, zwalniając z obowiązku ich gromadzenia firmy sprowadzające gaz na własne potrzeby.
Tymczasem Sejm był za tym, by podmioty związane z bezpieczeństwem lub obronnością państwa, opieką zdrowotną, edukacją, a także wytwórcy i dostawcy ciepła dla gospodarstw domowych musiały mieć zapasy surowca. Na wczorajszy wieczór zaplanowano głosowanie nad dokumentem w Senacie, ale do zamknięcia tego wydania „Rz" nie odbyło się.
Zapis ma bardzo duże znaczenie, bo jeśli za ważne dla bezpieczeństwa państwa uznać takie firmy jak na przykład Orlen czy Lotos, to ani do własnej produkcji, ani do planowanych zakładowych ciepłowni nie będą mogły importować gazu, nie robiąc przy tym zapasów. A zapasy kosztują, bo obowiązek oznacza, ze w magazynach ma być dość surowca na pokrycie 30-dniowego zużycia. Nieoficjalnie wiadomo, że Orlen jest zainteresowany skorzystaniem z usług powstającego w Świnoujściu gazoportu i sprowadzaniem gazu skroplonego statkami, zamówił też moce w rozbudowywanym gazociągu między Polską i Niemcami.
– Nawet jeśli Senat przyjmie zmiany do znowelizowanej ustawy, to wydaje się mało prawdopodobne, by Sejm je zaakceptował – mówi poseł PO Andrzej Czerwiński z sejmowej Komisji Gospodarki. – Uważam, że firmy strategiczne powinny gromadzić zapasy gazu.
100 mln m3 gazu będzie można sprowadzić bez obowiązku robienia zapasów