Wysokie ceny ropy mamy już za sobą

Ropa nie będzie już drożała. Jest jej pod dostatkiem. A coraz większego znaczenia nabiera gaz - mówi John Bullock, wiceprezes Royal Dutch Shell

Publikacja: 13.05.2012 11:26

Wysokie ceny ropy mamy już za sobą

Foto: Bloomberg

Rz: Dzisiaj ropa Brent kosztuje po 110 dolarów za baryłkę. Kiedy tak naprawdę konsumenci odczują, że ceny zaczynają spadać?

Paliwa tanieją od kilku tygodni w miarę tego, jak tańsza ropa napływa do rafinerii. Ten efekt jest silniej odczuwany w krajach, które mają konkurencyjny rynek, taki jak dzisiaj w Polsce. My sami nie mamy wielkiego wpływu na ceny, nasz udział w światowej produkcji wynosi jedynie 2 proc. Nie zmienia to faktu, że inwestujemy miliardy dolarów na świecie w wielkie wieloletnie projekty surowcowe. Musimy więc wszystko zrobić, aby były one dochodowe. W momencie przystąpienia do inwestycji testujemy ją z założeniem, że cena ropy będzie wahała się w granicach 50 – 90 dolarów za baryłkę, bo musimy mieć pewność, że interesy naszych akcjonariuszy są zabezpieczone. W tej chwili, sądząc po fundamentach tego rynku, można przypuszczać, że ropa nie będzie już drożała. Mamy za sobą głęboką recesję, zapewne najgłębszą w ciągu ostatnich 100 lat. Spowodowała ona, że pogorszyły się nastroje konsumentów, a wraz z nimi spadł popyt na energię. Widać również, że odbicie wzrostu nie jest równomierne, a powrót popytu na energię niesie niepewność. W Polsce i innych krajach Europy Środkowej praktycznie on nie rośnie. W Stanach Zjednoczonych wrócił szybciej, niż tego oczekiwaliśmy. W Chinach czy Malezji rośnie, ale wolniej niż trzy lata temu. Ludzie wolą oszczędzać, transportuje się mniej towarów. Nasze wskaźniki wzrostu popytu na diesla praktycznie nie drgnęły w ostatnich miesiącach.

Saudyjczycy zapowiadają, że obniżą ceny do 100 dolarów za baryłkę. Wierzy pan, że to im się uda?

Tak, bo OPEC produkuje coraz więcej w sytuacji, kiedy popyt jest słaby. Ale w dłuższym okresie ceny ropy są uzależnione od tego, co będzie się działo z cenami gazu. Gaz jest stosunkowo tani, bo okazało się, że jego złoża na świecie są ogromne. Przy tym nowe rezerwy tego surowca często są odkrywane w krajach, które były tradycyjnymi importerami ropy.

Nowy prezydent Francji Francois Hollande obiecał, że zamrozi ceny paliw. Jak pan ocenia taką decyzję?

Politycy często lubią mówić o energii, zwłaszcza podczas kampanii wyborczej, bo w ten sposób zdobywają dodatkowe głosy. Nie zmienia to faktu, że dzisiejsze ceny paliw są poważnym obciążeniem budżetów domowych. Ale nawet prezydent Francji nie jest w stanie zatrzymać światowego rynku ropy. A zamrażanie cen w momencie, kiedy one spadają, raczej nie jest dobrym pomysłem. Dla biznesu taka decyzja, jeśli w ogóle będzie miała jakiekolwiek znaczenie, to tylko w bardzo krótkim okresie czasu. My ze swojej strony wprowadzamy produkty z serii Fuel Save, które pozwalają oszczędzać paliwa. Może się wydawać, że działamy przeciwko sobie, ale dla nas liczy się przede wszystkim lojalność klientów.

Jaka część dzisiejszego światowego popytu na ropę może zostać zastąpiona gazem?

W wytwarzaniu energii – w 100 procentach, poza tym inwestycje z tym związane wcale nie są ogromne, a zyski w ochronie środowiska nie do przecenienia. W transporcie będzie już trudniej, chociaż jest to wykonalne. W przypadku transportu morskiego gaz skroplony może teoretycznie zastąpić ropę. W transporcie drogowym już byłoby trudniej, chociażby z tego powodu, że inwestycje musiałyby być znaczące. Znacznie wyższe niż w przypadku tradycyjnych paliw płynnych. Chociaż w sytuacji, kiedy np. w Polsce nadal budowane są autostrady, inwestycja w system dystrybucji gazu do transportu drogowego może miałaby sens i LNG mógłby stać się ważną alternatywą. Ale nie ma co się łudzić, w tym przypadku gaz nigdy całkowicie nie zastąpi ropy naftowej.

W krajach takich jak Polska, gdzie są wielkie możliwości wzrostu, korzyści z gazu łupkowego będą oczywiste

A kiedy mogą się zmienić proporcje wykorzystania tych surowców?

Producenci silników samochodowych nie mieliby z tym problemów. Technologie skraplania gazu są powszechnie dostępne. Ale ogromne sumy zostały zainwestowane w produkcję silników na paliwa płynne, więc mało kto będzie się spieszył. Nie ukrywam jednak, że w USA przyglądamy się transportowi morskiemu, mamy już kilka projektów w skali światowej – np. w transporcie drogowym w poprzek Kanady, gdzie dość szybko, w ciągu pięciu lat można by stworzyć odpowiednią infrastrukturę. Projekty o większym rozmachu to już poważna sprawa. Chociażby ze względu na dzisiejszy park transportowy. Musi dojść do końca czasu eksploatacji, aby mogło dojść do zmian. Ale nie ukrywam, że przy prognozach wzrostu liczby ludności na świecie do 9 mld w roku 2050 dla gazu nie ma alternatywy. I trzeba się na to przygotować. Już w tym roku Shell wyprodukuje tyle samo gazu co ropy.

Czy sądzi pan, że Europa ostatecznie przekona się do gazu łupkowego?

Raczej tak, chociaż na razie kilka rządów zakazało całkowicie bądź częściowo poszukiwań i eksploatacji gazu ze źródeł niekonwencjonalnych. Prawdą jest jednak, że i wydobycie ropy metodą tradycyjną spowodowało już kilka tragicznych w skutkach wypadków. Jest jednak oczywiste, że wydobycie gazu łupkowego musi być obwarowane takimi samymi środkami ostrożności, jak jest to w przypadku wydobycia ze złóż tradycyjnych. I chociaż rezerwa niektórych krajów europejskich może się czasami wydawać frustrująca, to jednak dobrze, że takie pytania padają. Bo pomoże to w stworzeniu odpowiednich warunków i norm w branży. I w krajach, takich jak Polska, gdzie są wielkie możliwości wzrostu, korzyści z tego źródła energii będą oczywiste.

Shell zatrudnia już w Polsce ponad 6 tysięcy osób. Jakie miejsce zajmuje nasz kraj w waszej strategii?

Wyodrębniliśmy rynki, które nazywamy „przyszłymi centrami". Miejscami, gdzie chcemy się rozwijać. Polska jest dla nas w skali globalnej jednym z takich centrów rozwoju. Mamy już tutaj swoje centrum usługowe, które można było stworzyć gdziekolwiek na świecie. Pracuje w nim 1,8 tysiąca osób i cały czas przenosimy do niego kolejne usługi. Łącznie zatrudniamy u was ok. 6 tys. To dowodzi, że dla Polski mamy strategię naprawdę długoterminową. To dobre miejsce, żeby Shell mógł się rozwijać.

CV

John Bullock jest wiceprezesem ds. rynku detalicznego w Royal Dutch Shell od 1 sierpnia 2009 roku. Wcześniej odpowiadał za globalny rozwój Shella w Europie i Afryce. Z wykształcenia jest inżynierem mechanikiem i karierę zawodową rozpoczął w Jaguar Cars. W Shellu pracuje od 1981 roku.

Rz: Dzisiaj ropa Brent kosztuje po 110 dolarów za baryłkę. Kiedy tak naprawdę konsumenci odczują, że ceny zaczynają spadać?

Paliwa tanieją od kilku tygodni w miarę tego, jak tańsza ropa napływa do rafinerii. Ten efekt jest silniej odczuwany w krajach, które mają konkurencyjny rynek, taki jak dzisiaj w Polsce. My sami nie mamy wielkiego wpływu na ceny, nasz udział w światowej produkcji wynosi jedynie 2 proc. Nie zmienia to faktu, że inwestujemy miliardy dolarów na świecie w wielkie wieloletnie projekty surowcowe. Musimy więc wszystko zrobić, aby były one dochodowe. W momencie przystąpienia do inwestycji testujemy ją z założeniem, że cena ropy będzie wahała się w granicach 50 – 90 dolarów za baryłkę, bo musimy mieć pewność, że interesy naszych akcjonariuszy są zabezpieczone. W tej chwili, sądząc po fundamentach tego rynku, można przypuszczać, że ropa nie będzie już drożała. Mamy za sobą głęboką recesję, zapewne najgłębszą w ciągu ostatnich 100 lat. Spowodowała ona, że pogorszyły się nastroje konsumentów, a wraz z nimi spadł popyt na energię. Widać również, że odbicie wzrostu nie jest równomierne, a powrót popytu na energię niesie niepewność. W Polsce i innych krajach Europy Środkowej praktycznie on nie rośnie. W Stanach Zjednoczonych wrócił szybciej, niż tego oczekiwaliśmy. W Chinach czy Malezji rośnie, ale wolniej niż trzy lata temu. Ludzie wolą oszczędzać, transportuje się mniej towarów. Nasze wskaźniki wzrostu popytu na diesla praktycznie nie drgnęły w ostatnich miesiącach.

Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz