Jak Tallin się Moskwie nie daje

Malutki kraj nad Bałtykiem pokazuje Europie jak skutecznie nie dać się wielkiemu sąsiadowi. Także w sprawach gazu. Czapki z głów

Publikacja: 07.12.2012 10:59

Jak Tallin się Moskwie nie daje

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Do Estonii (1,4 mln ludzi) powinni być obowiązkowo wysyłani nasi politycy (na własny koszt). Nie tylko ujrzą piękny, bardzo czysty kraj o unikalnej i zachowanej przyrodzie (niedźwiedzie i wilki w parkach narodowych); pojadą po świetnych drogach i zachwycą się Tallinem i innymi estońskimi miejscowościami.

Spotkają też, tak jak ja jeżdżąc po Estonii rowerem, życzliwych ludzi, którzy chętnie i bez kompleksów mówią tak po angielsku, jak i po rosyjsku. Nie dzielą gości na lepszych i gorszych, lubianych i nie lubianych. Są otwarci, ciekawi świata i uczciwi.

Od miejscowych polityków wezmą lekcję tego, czego polskim partyjnym bonzom brakuje - ponadpartyjnego, perspektywicznego myślenia skierowanego na narodowy interes, który trzeba chronić konsekwentnie, ale w sposób inteligentny i wyważony, bo graniczy się z potężnym i drapieżnym sąsiadem.

Dlatego w Estonii nikt nie oblewa farbami sowieckich pomników, nie niszczy cmentarzy jak na sąsiedniej Łotwie. Nie stosuje apartheidu w stosunku do rosyjskojęzycznej mniejszości (oskarżenia się nie potwierdziły). Estońska konstytucja, jako chyba jedyna w Europie, chroni bezpaństwowców, a Rosjanie są najlepszymi, najbardziej pożądanymi klientami estońskiego handlu i usług. Takie postępowania sprawiło, że dziś Estonia jest najszybciej i najlepiej rozwijającym się krajem Unii. Ma najniższą korupcję w regionie i najwyższą dynamikę PKB. Pomimo globalnego kryzysu, nie zeszła z przyjętego wcześniej kursu na euro i przyjęła walutę w ubiegłym roku.

Nie poszła drogą Litwy wszczynającej wojnę z Gazpromem, który jest kluczowym udziałowcem (37 proc.) krajowego operatora Eesti Gaas. Estończycy spokojnie poczekali, aż Gazprom sam zmięknie, bo wezmą się za niego więksi i silniejsi odbiorcy. I w połowie tego roku parlament Estonii zatwierdził podział spółki na część dostawczą i transportową. Spółka musi sprzedać swoje gazociągi. Gazprom ani pisnął.

Od wejścia do Unii, Estonia konsekwentnie też broni swojej unikalnej przyrody. Władze rozumieją, że to ona przyciąga do ich kraju większość gości, także z sąsiedniej Rosji. Pięć lat temu Tallin nie zgodził się więc wpuścić spółki Nord Stream na swoje wody terytorialne. Nie pomogły argumenty, że kraj zarobi na położonej na dnie rurze. Konsekwentna odmowa wymusiła na Gazpromie zmianę trasy na dłuższą, z ominięciem estońskich wód.

Wczoraj Estończycy po raz drugi pokazali, że raz podjętych decyzji nie zmieniają. Znów odmówili spółce Nord Steram, która chce powiększyć gazociąg o dwie kolejne nitki. I znów trzeba będzie estońskie wody obejść.

Dzięki takim wyważonym, ale i konsekwentnym działaniom Estonia, nie tylko buduje swoją pozycję w regionie, ale i zyskuje szacunek nawet takich Goliatów jak Rosja. Można oczywiście powiedzieć, że kupując rocznie 0,8 mld m

3

gazu w Gazpromie, jest się klientem mało znaczącym, któremu można to i owo popuścić.

Jeżeli rzeczywiście tak jest, to Tallin perfekcyjnie takie podejście wykorzystuje.

Energetyka
Rosnące ceny energii zostaną przerzucone na spółki energetyczne? Jest zapowiedź
Energetyka
Więcej gazu w transformacji
Energetyka
Pierwszy na świecie podatek od emisji CO2 w rolnictwie zatwierdzony. Ile wyniesie?
Energetyka
Trump wskazał kandydata na nowego sekretarza ds. energii. To zwolennik ropy i gazu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Energetyka
Bez OZE ani rusz
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką