Wejście w życie ustawy o OZE stale się przesuwa. Rząd tłumaczy to m.in. brakiem konsensusu w sprawie poziomu wsparcia dla różnych technologii OZE. Jednak pojawia się nadzieja na pierwszy kompromis.
W branży OZE jest miejsce dla wszystkich. Musimy być świadomi tego, że dziś stanowi ona tylko niewielką część energetyki, ale o rozwoju OZE trzeba myśleć nie tylko w kategoriach ekologicznych, ale także strategicznych. Z powodu opóźnień we wprowadzeniu stabilnego i efektywnego systemu wsparcia nie będziemy mieć najmniejszych szans zbliżyć się do unijnych wymogów, mówiących o 15-proc. udziale energii elektrycznej z OZE w zużyciu energii elektrycznej brutto. Dlatego Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej od dłuższego czasu wspiera działania na rzecz integracji różnych środowisk, nie tylko OZE, by wypracować spójne, kompromisowe stanowisko pokazujące, jak istotny jest ten cel z punktu widzenia interesów gospodarczych kraju.
Dotychczas Polska realizowała cel statystyczny udziału zielonej energii w ogólnym bilansie końcowego zużycia energii, w głównej mierze poprzez współspalanie węgla i biomasy.
URE przedstawił dane, z których wynika, że z 13,8 TWh energii elektrycznej wyprodukowanej w instalacjach OZE, 5,8 TWh pochodziło właśnie z elektrowni stosujących współspalanie (to ponad 40 proc.). Miks energetyczny jest daleki od tego, który został zaprogramowany w Krajowym Planie Działania w zakresie OZE. Co gorsza, wynikające z tego faktu perturbacje na rynku świadectw pochodzenia i załamanie cen zielonych certyfikatów doprowadziło do tego, że dzisiaj żadna z technologii się nie rozwija – wszystko stoi w miejscu i czeka.
Nieplanowany rozwój produkcji energii z OZE, w oparciu o technologię współspalania, ma szeroki wpływ na rynek biomasy energetycznej. W Polsce jest to najtańsze paliwo i jego zużycie przez energetykę zawodową spowodowało import biomasy zarówno zza wschodniej granicy, jak i z odległych regionów świata. Takie „wożenie" biomasy niszczy efekt ekologiczny, który daje jej spalanie. Dodatkowo współspalanie, będąc technologią o niskich nakładach inwestycyjnych, pozwala na opłacalną produkcję odnawialnej energii nawet przy spadku cen „zielonych certyfikatów" do poziomu dużo niższego niż w przypadku jakiejkolwiek innej technologii. Innymi słowy – przy pewnych cenach jest to jedyna technologia opłacalna do uruchomienia, a jednocześnie jedyna, która nigdy nie stworzy trwałych mocy w OZE, ani nie osiągnie tzw. „grid parity".