Jeśli rząd go przyjmie, otwarte zostaną drzwi do największej inwestycji energetycznej w naszym kraju. Koszt budowy elektrowni atomowej sięgać ma bowiem kilkunastu miliardów dolarów. Choć samo przyjęcie PPEJ nie przesądzi jeszcze o budowie elektrowni, to dla inwestorów będzie to jasny sygnał, że projekt ma poparcie polityczne.
PPEJ to "mapa drogowa", zawierająca spis celów do osiągnięcia i działań, które mają wykonać zainteresowani budową - rząd, niezależny regulator jądrowy i inwestor. PPEJ ma doprowadzić do tego, aby w ciągu kilku lat inwestor mógł wystąpić o zgodę na budowę elektrowni jądrowej. Dopiero podjęcie tej decyzji stanowić będzie formalne rozpoczęcie budowy.
Za realizację inwestycji odpowiadać ma PGE, ale swój udział w przedsięwzięciu wstępnie zadeklarowały również inne koncerny – KGHM, Enea i Tauron. Będą mogły one kupić po 10 proc. udziałów w spółce PGE EJ1, powołanej do budowy i eksploatacji pierwszej elektrowni. Teraz PGE EJ1 czeka na decyzję rządu, by rozpocząć tzw. postępowanie zintegrowane – rodzaj skomplikowanego przetargu, w którym wybierze partnera strategicznego. Ten z kolei objąć ma połowę udziałów w projekcie i zaoferować odpowiednie finansowanie, technologię oraz całą gamę usług, jak szkolenie kadr, czy dostawy paliwa. Zapowiadano, że wybór lokalizacji oraz podpisanie kontraktu na budowę pierwszego bloku pierwszej elektrowni jądrowej powinno nastąpić do końca 2016 roku, zaś uzyskanie niezbędnych pozwoleń potrwa do końca 2018 roku. Obiekt miałby zostać wybudowany i uruchomiony do 2025 roku. Wówczas mogłaby się rozpocząć budowa drugiej elektrowni jądrowej. Finalizację tej inwestycji planowano na rok 2035.