Rosyjska agresja na Krymie podała w wątpliwość wiarygodność tego kraju jako partnera biznesowego. Unia Europejska jest uzależniona od rosyjskiego gazu i wszelkie sankcje mogą spowodować poważne perturbacje dla europejskiej gospodarki.
Dla jednych, np. unijnej komisarz ds. zmiany klimatycznej Connie Hedegaard, to argument za większym angażowaniem się w odnawialne źródła energii. Dla innych, np. polskiego premiera, sygnał do przemyślenia sojuszy energetycznych i promowania niekonwencjonalnych źródeł, takich jak gaz łupkowy.
W tej debacie europejski biznes jest po stronie Donalda Tuska. – Oczywiście odnawialne źródła są ważne. Ale musimy przede wszystkim pomyśleć o naszych źródłach energii, włączając w to gaz łupkowy. Mam nadzieję, że wydarzenia na Wschodzie będą sygnałem do pobudki i skierują debatę o energii na tory mniej emocjonalne, a bardziej racjonalne i oparte na faktach – powiedział „Rz" Markus Beyrer, dyrektor generalny BusinessEurope (BE), największej federacji unijnego biznesu.
Samotne ambicje
Beyrer przypomniał, że zależność od jednego dostawcy nigdy nie jest dobra. Jeszcze kilka lat temu Ukraina zastanawiała się nad dywersyfikacją zaopatrzenia w energię, ale dostała 30 proc. rabatu od Gazpromu i zaprzestała szukania alternatywy. Dziś rabatu już nie ma, a sytuacja energetyczna Ukrainy jest dramatyczna.
Według Beyrera kryzys rosyjski może się stać zaczynem dyskusji, w której są i inne poważne argumenty. W opublikowanym wczoraj przez BE barometrze reform (opracowanym na podstawie ankiet wypełnionych przez krajowe organizacje biznesowe) energia jest na poczesnym miejscu. Firmy skarżą się na zbyt wysokie ceny prądu dla przemysłu. Od 2006 do 2012 r. wzrosły one o 37 proc., podczas gdy w USA spadły o 4 proc. – Nie ma złej energii elektrycznej. Najpierw musimy się zastanowić, jak zaspokoić nasze potrzeby w Europie – uważa Beyrer.