Prywatny Surgut to nie tylko czwarty największy producent paliw w Rosji ale i prawdziwy globalny ciułacz, który prawie nie bierze kredytów ( ma tylko 3,9 mln dol. w krótkoterminowej pożyczce), nie ujawnia końcowych właścicieli i nie ma aktywów za granicą.

Jest jednak na moskiewskiej giełdzie, więc musi publikować dane. Z tych za 2013 r wynika, że koncern powiększył zgromadzoną na kontach gotówkę o 2,7 mld dol. do 35 mld dol., czyli prawie tyle, ile wynosi wartość rynkowa spółki. Firma 40 proc. pieniędzy trzyma w Sbierbanku a resztę w VTB i Gazprombanku oraz włoskim Unicredit.

Do tego nie wiadomo na co Surgut przeznaczy zgromadzone pieniądze. Jedyny zagraniczny aktyw węgierski MOL (21 proc.) Rosjanie sprzedali z 0,5 mld dol. zarobkiem. W 2012 r kupili za 42,6 mld rubli licencję na jedno z ostatnich rozpoznanych złóż lądowych ropy w Rosji. W złożu im. Szpilmana zalega ok. 146 mln t ropy i 14 mld m3 gazu. W tym samym roku Surgut kierowany przez Władimira Bogdanowa (to on prawdopodobnie kontroluje spółkę), sprzedał swoje udziały (20 proc.) w konsorcjum wydobywającym ropę w dorzeczu Orinoko.

- Koncern może wydawać pieniądze na nowe licencje, wydobycie i modernizację swoich rafinerii - oceniają analitycy Banku of America Merrill Lynch.

Dzięki dewaluacji rubla, Surgutnetiegaz już zyskał wzrost dywidendy o 0,3 rubla na akcję uprzywilejowaną. Rubel stracił do dolara ok. 10 proc. od początku roku i na tyle wyrosły oszczędności Surgutu.