Kluczowy punkt polskiej propozycji unii energetycznej nie budzi entuzjazmu w Brukseli. Jak już pisaliśmy w „Rz" komisarz ds. energii Gunther Oettinger jest przeciwny administracyjnemu ustalaniu jednej ceny, co zaproponował Donald Tusk. Niemiec był na konsultacjach energetycznych w Warszawie 2 maja i tam przekazał swój punkt widzenia. Jak mówiła wtedy jego rzeczniczka, Oettinger uważa, że powinna być jedna cena gazu w UE, ale jako wynik dokończenia budowy wewnętrznego rynku energii, w którym surowiec może swobodnie przepływać między krajami.
Komisarz powtórzył swoją opinię w opublikowanych właśnie wywiadzie dla dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung". – Nie zgodzę się na wyznaczoną politycznie jednolitą cenę – powiedział. – Dla Unii Europejskiej gaz jest towarem, a nie polityczną bronią – podkreślił.
Nowy postulat
Wspólne zakupy gazu od państw trzecich to najpoważniejszy i faktycznie jedyny naprawdę nowy postulat z przedstawionej przez Polskę koncepcji unii energetycznej.
– Wszystkie inne polskie punkty już są od dawana realizowane – mówi nam nieoficjalnie przedstawiciel Komisji Europejskiej. Opór wobec tego postulatu nie oznacza jednak, że w ogóle nie będzie debaty na temat wyrównywania cen gazu. – Została powołana grupa robocza, która przeanalizuje problem. Przy założeniu oczywiście, że gaz powinien być sprzedawany i kupowany na wolnym rynku – poinformowała wczoraj rzeczniczka komisarza Sabine Berger.
W Polskim dokumencie była też mowa o mniej ambitnym rozwiązaniu, jak np. stworzenia środkowoeuropejskiej giełdy gazu. Wczoraj Tusk był w Bratysławie, gdzie uzyskał zapewnienie od krajów Grupy Wyszehradzkiej (oprócz Polski – Węgry, Czechy i Słowacja) o chęci budowy regionalnych mechanizmów solidarności, czyli działania w razie odcięcia dostaw gazu. To jednak wciąż nie to samo, co wspólne zakupy surowca.