Zdaniem autorów wniosku, czyli Greenpeace Polska, Polskiego Klubu Ekologicznego, WWF i Client Earth, pomoc publiczna dla tej technologii jest nadmierna. Argumentem ma być też fakt, że polski system wspierania energii odnawialnej nigdy nie został notyfikowany w Brukseli, a powinien jako pomoc angażująca środki publiczne.
Jeśli KE uzna skargę za zasadną, najwięcej stracą największe firmy. Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej, podkreśla, że 70–80 procent rynku współspalania należy dziś do czwórki największych polskich grup energetycznych.
– Przez lata firmy otrzymały już 7,5 mld zł za współspalanie w postaci zielonych certyfikatów, m.in. dlatego generowały duże zyski, którymi dzieliły się ze skarbem, wypłacając dywidendę. Był to rodzaj parapodatku – argumentuje Tobiasz Adamczewski, ekspert WWF Polska.
Jeśli Komisja Europejska przychyli się do argumentacji ekologów, nasz rząd otrzyma decyzję o zwrocie środków pobranych przez koncerny energetyczne niezgodnie z prawem. – Roszczenia będą skierowane do poszczególnych spółek, które w tym czasie korzystały z niedozwolonej pomocy, a to wpłynie zarówno na rynek, jak i myślenie rządu o ryzyku związanym z wypełnieniem przez Polskę celów dotyczących OZE w 2020 r. – dodaje prezes IEO.
Zamieszanie wokół współspalania nie jest nowością. KE od początku roku prowadzi postępowanie wyjaśniające, którego celem jest ustalenie, czy nie doszło tu do nadmiernej pomocy publicznej. Jest to istotne w kontekście nowego projektu ustawy o OZE, który co prawda ogranicza wsparcie dla współspalania, ale go nie zabiera. – Obecna skarga organizacji ekologicznych będzie kolejnym dowodem w tej sprawie, która jest bardzo rozwojowa, choć często bagatelizowana i pomijana – mówi Wiśniewski.